Wczoraj wieczorem całkowicie zaskoczył mnie Wolfgang, który z dumną miną wręczył mi wynalezioną przez siebie w Nekronecie listę 10 najwspanialszych symfonii wszech czasów sporządzoną przez redaktorów angielskiego radia Classic FM.

Mozart podał mi kartkę, z której wynikało, że jego „Jowiszowa” znalazła się na drugim miejscu w tym rankingu, a moja „Dziewiąta”, jako jedyna z moich symfonii, uplasowała się dopiero na ósmej pozycji.

Cóż miałem zrobić, przełknąłem gorycz porażki i trochę dla pomniejszenia sukcesu Amadeusza zapytałem go, kto wygrał ten plebiscyt. Okazało się, że za zwycięzcę uznano Dvořáka z jego „Dziewiątą”, a podium po Mozarcie uzupełnił Berlioz ze swoją „Fantastyczną”.

Zaraz za podium znalazł się Mahler ze swoją „Drugą”, a później Brahms z „Czwartą”, jakiś Polak o nazwisku Górecki z jego „Trzecią”, Szostakowicz z „Piątą”, ja, Czajkowski z „Szóstą” i zamykający dziesiątkę Rachmaninow z „Drugą”.

Niby to tylko jeden z wielu rankingów i nie powinienem brać go aż tak na serio, ale urażona duma nie dawała mi spokoju. Dodatkowo wielokrotnie uznawałem rekomendacje Classic FM za zbyt populistyczne, a dokonywane przez nich wybory niejeden raz budziły we mnie zdziwienie, niedowierzanie, a czasami nawet śmiech. Postanowiłem poszukać innego, bardziej dla mnie wiarygodnego rankingu. Zaszyłem się w bibliotece i cierpliwie przeglądałem zasoby Nekronetu.

Dość szybko znalazłem chwalone przez wielu moich kolegów czasopismo „BBC Music Magazine”, a w nim wykaz 20 najpiękniejszych symfonii wszech czasów. Ten ranking od razu przypadł mi do gustu. Na pierwszym miejscu moja „Eroica”, zaraz za nią moja „Dziewiąta”, a w pełnej dwudziestce znalazły się jeszcze moje „Piąta”, „Siódma” i „Pastoralna”, odpowiednio na miejscach: jedenastym, szesnastym i dziewiętnastym.

Taki ranking uznałem za satysfakcjonujący. Pięć moich symfonii w najlepszej dwudziestce to naprawdę przyzwoity wynik. Co ważne, ten akurat ranking nie został stworzony przez krytyków muzycznych, ani przez redaktorów pisma. Wyboru dokonali zaproszeni do ankiety najlepsi dyrygenci z całego świata i było ich ponad 150.

Z ciekawości wyszukałem na liście symfonie Mozarta. Nawet się ucieszyłem, gdy na najniższym stopniu podium zobaczyłem jego „Jowiszową”, a na piętnastym miejscu tę z numerem 40 w g-moll. Taki ranking bardzo mi się spodobał… Jutro to ja dam Mozartowi swoją kartkę… Ciekawe, jaką będzie miał minę?

Swoją drogą koniecznie muszę sobie przypomnieć przed jutrzejszą rozmową tę jego „Jowiszową”. Musi być wyjątkowo piękna, skoro w obu rankingach znalazła się na podium. W tym tak dobrym dla mnie zestawieniu wyprzedziła takie wspaniałe symfonie, jak: „Dziewiąta” i „Druga” Mahlera, „Czwarta” Brahmsa, „Fantastyczna” Berlioza, „Pierwsza” Brahmsa, „Szósta” Czajkowskiego, „Trzecia” Mahlera, moja „Piąta”, a później „Trzecia” Brahmsa, „Ósma” Brucknera, „Siódma” Sibeliusa, jego „Czterdziesta”, moja „Siódma”, „Piąta” Szostakowicza, „Druga” Brahmsa, moja „Szósta” i na końcu dwudziestki „Siódma” Brucknera.

Mozart na pewno ucieszy się z dwóch swoich symfonii, w tym jednej na podium, ale jak zobaczy w rankingu pięć moich, cztery Brahmsa i trzy Mahlera, to mina mu trochę zrzednie… No i dobrze mu tak!

INSPIRACJA WPISU: