No i stało się…

Mamy Nekronet i stałe połączenie z Qobuzem, Tidalem, Spotify, Deezerem i czymś tam jeszcze… Nie pamiętam…

Wsiąkłem całkowicie. Nie tylko ja zresztą… Pusta stołówka, puste korytarze, puste centrale połączeń z ziemskimi pośrednikami…

Nie mam pojęcia, jakim się to stało cudem, ale dzięki naszym technikom staliśmy się w DNM-ie muzycznie samowystarczalni. Gdyby nie baterie mógłbym całkowicie zrezygnować z kontaktów z Kotkiem. Coraz bardziej mnie zresztą wkurza…

Ostatnio słuchał…, no właśnie, co to było…? Bach, Gregson czy raczej nie wiadomo co…?

Słuchał suit Johanna przetworzonych przez jakiegoś Gregsona i chociaż rzucało tym Kotkiem od czasu do czasu ze złości, to jednak nie wyłączył i nie wyrzucił…

Coś jednak w tym było ciekawego, bardzo ciekawego, czasami wręcz pasjonującego…

Powinien być bardziej otwarty na nowe… tak sobie myślałem, a potem… sam sobie włączyłem te suity przetworzone na recorder solo.

Bez sensu… Przecież Johann doskonale wiedział, że zabraknie oddechu…

Hmm, jak to ja mówiłem — powinienem być bardziej otwarty na nowe…, no ale chyba bez przesady…

To dobra nauczka. Nekronet zawiera tysiące wykonań i jakoś trzeba nauczyć się wybierać… Z drugiej strony, akurat my, mieszkańcy DNM-u nie musimy się martwić o to, że zabraknie nam czasu.

Na szczęście, technicy podłączyli nas wszystkich do Nekronetu bezpośrednio z jaźnią i wreszcie mogę oszczędzać baterie.

Wystarczy, że pomyślę i słyszę…

To 15. odcinek opowieści o mieszkańcach Domu Nieśmiertelnego Muzyka, która z czasem przekształci się w cykl „1000 utworów muzyki klasycznej, których warto posłuchać chociaż raz w życiu.

Jeśli lubisz ten blog i zależy Ci na jego kontynuacji, możesz wspomóc autora „Kroniki Ludwika” jednorazową lub cykliczną darowizną za pośrednictwem projektu Patronite albo z wykorzystaniem systemu PayPal.

INSPIRACJA WPISU: