Tak szybko, jak przyszła mi ostatnio do głowy myśl, że mógłbym się zaprzyjaźnić z Mozartem, tak szybko odrzuciłem ją, patrząc na jego dziwaczne zachowanie wyzwalane nie wiadomo czym i nie wiadomo kiedy. Nie wytrzymuję tych niespodziewanych erupcji jego infantylności połączonej z ekscentryczną bufonadą…

Co innego muzyka Wolfganga! Ciekawe, czy podobnie myśleli wiedeńczycy, którzy nie znając osobiście Mozarta, zakochali się w nim, a w zasadzie w jego muzyce. Zazdrościłem mu tego sprytu w rozkochiwaniu publiczności. Poproszony o stworzenie dzieła scenicznego w języku niemieckim nie zawahał się umieścić jego fabuły w XVI-wiecznym pałacu tureckiego baszy i uczynił to tak genialnie, że przesycony wschodnim klimatem wodewil „Uprowadzenie z seraju” przypadł wszystkim tak do niemieckiego gustu, że sam cesarz Józef II nazwał go pierwszą operą narodową…

Operę pisał Mozart szczęśliwy! Właśnie przeprowadził się ze znienawidzonego Salzburga do ukochanego Wiednia i dopiero co poślubił Konstancję Weber. „Uprowadzenie z seraju” było ślubnym prezentem dla niej, a i głównej bohaterce wodewilu Mozart nadał imię swojej żony.

Może to właśnie ta radość Mozarta i jego szczęście wyczuwane w muzyce sprawiły, że opera natychmiast trafiła do serc wiedeńczyków i na długie lata stała się najczęściej wystawianym dziełem scenicznym Mozarta, wyprzedzając znane mi już „Idomeneo”.

Sam Mozart uważał zresztą, że libretto oper musi być wtórne wobec muzyki i może być nawet banalne i bezsensowne… Dał temu wyraz w liście do ojca: „Powiedziałbym, że w operze poezja musi być całkowicie posłuszną córką muzyki. Dlaczego włoskie opery są popularne wszędzie – pomimo nędznych librett? Ponieważ muzyka króluje, a kiedy się jej słucha, wszystko inne zostaje zapomniane„.

Intuicji Mozarta i jego rozrywkowemu charakterowi zawdzięczamy jednak to, że wielokrotne ingerencje Wolfganga w treść libretta uczyniły z tej opery zabawną, kolorową komedię o uroczych wybrykach hiszpańskiego szlachcica Belmonto i jego sługi Pedrillo, którzy muszą uratować swoje wybranki serca przed włączeniem ich do haremu bogatego baszy Selima.

Piękna Konstancja, jej angielska służąca Blonda oraz Pedrillo – zakochany w Blondzie służący Belmonta zostają porwani i sprzedani baszy Selimowi. Konstancja wpada w oko baszy, a Blonda staje się celem zalotów Osmina – podstarzałego służącego Selima, zarządzającego pałacem i haremem baszy.

Pedrillo skutecznie wkrada się w łaski baszy, a przy pierwszej okazji powiadamia swego pana Belmonto o miejscu pobytu Konstancji. Belmonto organizuje wyprawę ratunkową i podpływa statkiem w pobliże pałacu baszy. Przedstawiając swojego pana jako znanego architekta Pedrillo wprowadza Belmonto do pałacu i oznajmia mu, że Konstancja czeka na niego wiernie, odrzucając wciąż zaloty zauroczonego nią baszy Selima. Z dumą podkreśla, że również Blonda sprytem zbywa pełnego wigoru Osmina i obie z utęsknieniem czekają na wybawienie z niewoli… Nie do końca było to prawdą, bo obu zdobywanym kobietom imponował przepych pałacu i sam fakt bycia obiektem westchnień…

Przygotowując się do ucieczki Pedrillo obdarowuje Osmina butelką cypryjskiego wina, do którego dosypał uprzednio nasennego proszku. Osmin miał słabość do zakazanych przez Mahometa trunków i szybko usypia, uwalniając drogę do spotkania się w ogrodzie obu zakochanych par. Zaczyna się ucieczka, ale otrzeźwiały zbyt szybko Osmin wzywa janczarów, którzy chwytają zbiegów, stawiając ich przed obliczem rozgniewanego i zawiedzionego baszy Selima.

Osmin zaciera ręce, wyśpiewując w triumfalnej arii obraz wszystkich wyszukanych tortur, które w jego mniemaniu niewątpliwie czekają zbiegów. Selim, zanim stał się muzułmańskim baszą, był jednak chrześcijaninem, rodowitym Hiszpanem i poruszony miłością zbiegów i ich chęcią poświęcenia się dla siebie nawet w obliczu śmierci, wspaniałomyślnie darowuje wszystkim czworgu upragnioną wolność… Tylko Osmin, widzący już oczyma wyobraźni ścięcie zbiegów, lub przynajmniej ich powieszenie, pozostaje nieszczęśliwy…

Nie wiem, czy historyjka ta zawiera jakieś odniesienia do losów samego Mozarta i do zdobywania jego własnej Konstancji. Nie było to proste. Ani rodzina Weberów nie chciała grajka za męża, ani ojciec Mozarta nie wyrażał zgody na małżeństwo, pisząc w listach do Wolfganga o przyszłej synowej w sposób tak niewybredny, że Konstancja już po ślubie spaliła większość listów teścia Leopolda do swojego syna…

Może Leopold to daleki pierwowzór baszy Selima, któremu Mozart odebrał prawo decydowania o swoim życiu do tego wręcz stopnia, że pozbawił go pełnego głosu, zostawiając baszy w operze wyłącznie rolę mówioną, bez prawa do śpiewu…

INSPIRACJA WPISU: