Teraz rozumiem, co miał na myśli Franz, gdy wracając za stołówki, krzyknął do mnie: „…idę na pstrągi”

Czemu on tak wrzeszczy, nie widzi, że mam Phonaka…

Na poobiedni deser, choć bez zbytniego przekonania, wybrałem, za jego sugestią, dwa przeplecione ze sobą kwintety Franza — klasyczny i wręcz cybernetyczny…

Muszę przyznać, że było to dość ciekawe danie. Swoją odmiennością pobudziło moje kubki smakowe, ale z każdym kolejnym kęsem odczuwałem coraz bardziej brak wielu przypraw, które tak smakowicie potrafiły doprawić początkowe brzmienie tej cudnej muzyki…

I choć, z upływem czasu zacząłem odczuwać lekką niestrawność, to jednak dokończyłem deser z pstrągów…

Czy było warto?

Pewnie, że tak! Tylko w ten sposób można czasem trafić na jakiś pyszny kąsek…

Dzisiaj się zbytnio nie udało, bo ciekawy efekt cybernetycznego pstrąga zniknął po przypłynięciu klasycznego…

Na poprawę smaku zamówię sobie na kolację pstrąga przyrządzonego przez Schiffa z pomocą rodziny Hagenów…

To 24. odcinek opowieści o mieszkańcach Domu Nieśmiertelnego Muzyka, która z czasem przekształci się w cykl „1000 utworów muzyki klasycznej, których warto posłuchać chociaż raz w życiu.

Jeśli lubisz ten blog i zależy Ci na jego kontynuacji, możesz wspomóc autora „Kroniki Ludwika” jednorazową lub cykliczną darowizną za pośrednictwem projektu Patronite albo z wykorzystaniem systemu PayPal.

INSPIRACJA WPISU: