Nie zastanawiałem się dotychczas jakiej płci są anioły, ale po tym, co zdarzyło się wczoraj, myśl ta wciąż nie daje mi spokoju.

Nie to, żebym był świadkiem jakichś niebiańskich ekscesów, no nie, co to, to nie, ale…

Anioły rozgościły się na dobre w pokoju Ozawy, skutecznie zresztą wielu odstraszając od kolejnych wizyt u przesympatycznego Japończyka. Tych, którzy na taką wizytę mieli jednak okazję po raz pierwszy, nic nie było w stanie zrazić lub wystraszyć. Każdy z nich wolał myśleć, że anielscy rozkochani w muzyce goście to akurat nie ci, będący potężnymi wojownikami Boga, ale życzliwie usposobieni Aniołowie Stróżowie.

Dowiedziałem się, że choć słowo anioł jest rodzaju męskiego, to jednak anioły w liczbie mnogiej są już niemęskoosobowe, w przeciwieństwie zresztą do męskoosobowej formy aniołowie.

Ta lingwistyczna ekwilibrystyka akurat u nas ma małe znaczenie. Choć wyraźnie czuliśmy jakąś bliżej nieokreśloną przewagę aniołów wynikającą z widocznej w ich zachowaniu świadomości bycia odbiciem potęgi Najwyższego, to jednak tu w DNM-ie wszyscy mieliśmy postać niematerialną, a w takim stanie naprawdę trudno choć przez chwilę pomyśleć o płci…

Od czasów św. Tomasza z Akwinu w angelologii zaczął dominować pogląd, że aniołowie to duchy czyste, a więc całkowicie bezcielesne, niezwiązane z materią, choć nie sposób zapomnieć jednak o tym, że na widok człowieczych córek niektórzy rozmarzeni aniołowie decydowali się na bunt, byleby tylko móc pojąć je za żony, płodząc z tych związków pokolenie gigantów.

Anioły mogą świadomie i w sposób wolny decydować o swoim losie, ale na tym podobieństwa do ludzi raczej się kończą. Ci, którzy mieli już z nimi kontakt, twierdzą, że nawet najgłupszy z aniołów jest wielokrotnie mądrzejszy od najbardziej wykształconego i doświadczonego człowieka. No cóż… My za to mieliśmy ciało i płeć!

Te moje mało rozgarnięte angelologiczne rozważania przerwała grupka skrzypków, którzy prowadzeni przez George’a Enescu weszli do pokoju Ozawy. Widząc Menuhina, Ivrę Gitlisa, Idę Haendel i Arthura Grumiaux, w pierwszej chwili egoistycznie pomyślałem, że może Enescu dostał płytę z nowym masteringiem mojego koncertu skrzypcowego wykonanego przez niego w 1949 roku w Smith Music Hall w Illinois i ściągnął swoich najwybitniejszych uczniów i swoją genialną uczennicę na dobry odsłuch.

Może i tak by się właśnie stało, gdyby nie Ozawa:

– Czy korzystając z gościnnej obecności u nas aniołów, moglibyśmy trochę zmienić plany? Chciałbym, żeby wszyscy mieli okazję zobaczyć, że byłeś nie tylko wspaniałym skrzypkiem i nauczycielem, ale także wybitnym kompozytorem.

Wprawdzie mówi się, że anioły nie mają dostępu do myśli ludzkich i że znają tylko te, które zostaną wyrażone werbalnie, ale szmer akceptacji obecnych w pokoju Serafinów pozwalał sądzić, że Ozawa dawno już z aniołami sprawę uzgodnił.

Po chwili rozległa się muzyka trzeciej symfonii Enescu. Pełną zadumy pierwszą część przerywaną porywami liryzmu i pokory lub gwałtowności i buntu George po cichutku skomentował, wyraźnie patrząc w moją stronę:

– To czyściec!

W trakcie mrocznego, złowrogiego „Vivace, ma non troppo” szepnął jeszcze raz:

– To piekło!

Gdy przed finałowym „Lento, ma non troppo” usłyszałem w pokoju Ozawy coś jakby szelest satynowych szat, a może lekki ruch poruszanych skrzydeł, nie musiałem pytać, czy za chwilę pojawi się Raj… Mimo tego moje zaskoczenie było wielkie…

Muzyka stała się cicha, pogodna, uroczysta, przynosząca jakiś stan sprzyjający kontemplacji i nagle odezwali się oni… nagle odezwały się one. A niech to aniołowie wezmą! Sam już nie wiem!

Śpiewały i śpiewali Cherubini, Serafini, Trony, Panowania, Moce, Potęgi, Księstwa, Archaniołowie i Aniołowie i śpiewali na cztery głosy, śpiewali sopranami, altami, tenorami i basami, jakby każdy z nich miał swoją wyraźnie ukształtowaną osobowość, w tym może i płeć.

Słyszałem chóry anielskie, choć ich nie widziałem, a gdy w pewnym momencie dotarły do mnie dzwonki i gong takie same, jak podczas Podniesienia Hostii i Kielicha w czasie mszy w kościołach katolickich, to znów zdawało mi się, że słyszę szelest szat klękających aniołów… Byłem w Raju!