On naprawdę niesie radość! Temu nie można zaprzeczyć. Co jednak z tymi, którzy akurat w tym radosnym otoczeniu chcieliby choć trochę ciszy i spokoju?
Spoglądałem na rozradowane oblicza czekających na posiłek mieszkańców DNM-u, którzy czas oczekiwania wypełniali oglądaniem odtwarzanego na naściennych ekranach kabaretowego skeczu z 1971 roku, w którym Previn występował jako Mr. Preview. Śmiechu było co niemiara, ale mi nie było zbytnio wesoło. Marzyłem o ciszy…
I nagle… w kąciku sali zobaczyłem wkurzonego, a przynajmniej tak mi się wydawało, zobaczyłem bardzo wkurzonego Johannesa… Czyżbym w swoim oczekiwaniu błogiego spokoju nie był sam?
Powolutku przemieszczałem się w jego kierunku i coraz bardziej uzyskiwałem pewność, że akurat dzisiaj odbieramy to widowisko podobnie i obaj chętnie byśmy się z niego wypisali, nawet kosztem zapowiadanej na deser szarlotki.
Brahms nawet się nie odezwał, ale ja miałem już pewność…
— Idziemy? – zapytałem
— Nie za bardzo wypada, odczekajmy do deseru, a potem ulotnimy się po angielsku — odpowiedział, a ja wyraźnie widziałem na jego obliczu rysującą się rozterkę: spokój czy szarlotka?
— Mówią o nim, że to „pierwszorzędny odtwórca drugorzędnych dzieł”. Kiedyś to sprawdzę, ale na razie mam dosyć Previna. Chcę najczystszej klasyki w najczystszej postaci. Proponuję twoją „Pierwszą” w wykonaniu Karla Böhma.
— To jednak chodźmy, poproszę tylko Gustava, żeby koniecznie wziął dla mnie deser…
