Co za smutny dzień…!
Ze śmiercią jesteśmy w DNM-ie od lat za pan brat. Swoją wrażliwością moglibyśmy jednak bogato obdzielić większość pozostałych na ziemi ludzi i bardzo odczuwamy żal tych, którzy pozostają osamotnieni po dramatycznych rozstaniach.
Wielu z nas napisało msze żałobne i bardzo często uczestniczymy w muzycznym misterium oddawania komuś hołdu.
Dziś poczułem wewnętrzny imperatyw, aby posłuchać requiem Brahmsa. Zapisany przez Johannesa poziom dramaturgii jest najbliższy dzisiejszemu mojemu stanowi.
Niech czci muzyka, a ja już milknę… Niech trwa w nas to brzmienie ciszy…


