Coś mi się wydaje, że otworzyliśmy z Mozartem nowy rozdział w naszych relacjach. Coraz częściej się spotykamy i muszę przyznać, że jeśli Wolfgang zrzuca z siebie maskę trefnisia, to staje się miłym towarzyszem. Wyraźnie i jemu moje towarzystwo nie jest już niemiłe, bo nawet przestał w mojej obecności puszczać gazy…

Słuchanie muzyki Mozarta naprawdę wprawia mnie w dobry nastrój. Lekkość jego pióra słychać nawet w operowych recytatywach!

Umówiliśmy się z Wolfgangiem, że dzisiaj wieczorem posłuchamy wspólnie którejś z jego oper, a jutro przesłuchamy kilka wykonań którejś z moich sonat. Ciekawe, czy damy radę wytrzymać ze sobą czas trochę dłuższy niż kilkuminutowe przypadkowe spotkania. Naprawdę jestem ciekaw…

Postanowiłem przygotować się do naszego wieczornego spotkania. Znam oczywiście najważniejsze opery Mozarta i wielokrotnie ich słuchałem. Chciałem jednak zaskoczyć Wolfganga czymś mniej oczywistym. Po dość solidnym przejrzeniu zasobów Spotify mój wybór padł na „Idomeneo”. Trochę mu dokuczę…

Tak się nakręciłem, że chociaż raz to ja będę mógł ponabijać się z Mozarta, że nie wytrzymałem do wieczora. Wsunąłem do uszu Phonaka i ruszyłem w kierunku pokoju Wolfiego.

Spodziewałem się zastać go rozbawionego i gotowego do kpin i zaczepek, a tymczasem Wolfgang siedział przygnębiony i osowiały w kącie swojego pokoju. Bez słowa wskazał mi miejsce na stojącym na środku fotelu, tuż obok stolika, na którym leżało kilka płyt. Na wierzchu stosika zobaczyłem „Idomeneo” z Domingo i Bartolli pod Levinem…

– Czy coś się stało – zapytałem Wolfganga, a on popatrzył na mnie oczami, które pamiętały jeszcze łzy i powiedział:

– Powiedz mi Mistrzu, czy wszyscy mają prawo dowolnie zmieniać moją, twoją lub czyjąkolwiek twórczość w sposób całkowicie niezgodny z naszymi zamiarami?

– Raczej nie, ale dobrze wiesz, że tego nie powstrzymasz… Co masz konkretnie na myśli?

– Pewnie pamiętasz z mitologii, że Idomeneo to król Krety, który wracając z wojny trojańskiej, zaginął na morzu i został uratowany przez Neptuna w zamian za obietnicę, że złoży ofiarę z pierwszej osoby, którą spotka, gdy bezpiecznie dotrze na kreteński ląd…

– Coś mi się kojarzy… No i kogo spotkał?

– Swojego syna Idamante…

– No to kiepsko. I co zrobił?

– Próbując ratować syna, wysyła go w rejs do Argos, co uniemożliwia jednak bóg morza, zsyłając potwornego węża morskiego, który na rozkaz Neptuna sieje zniszczenie i terroryzuje Kretę. Młody Idamante pokonuje węża i zyskuje przychylność Neptuna, który zgadza się zapomnieć o obietnicach króla Idomeneo w zamian za oddanie przez niego władzy synowi…

– Pamiętam…, oczywiście był też wątek miłosny i piękna Ilia, córka pokonanego króla trojańskiego Priama, która z miłości gotowa była poświęcić swe życie za Idamante…

– No tak, nawet Neptunowi się spodobała i zgodził się, aby została królową Krety…

– A więc wszystko skończyło się radośnie i bez ofiar, węża nie licząc. O co więc chodzi?

– W 2006 roku w berlińskiej Deutsche Oper wystawiono „Idomeneo”, w której Neptuna zgładzono, obcinając mu głowę, a razem z nim ścięto głowy również Jezusowi, Buddzie i Mahometowi, układając je na ustawionych na scenie krzesłach. Powiedz mi Ludwiku, po co i dlaczego?

Nie potrafiłem odpowiedzieć…

Siedzieliśmy z Mozartem w ciszy, ja na krześle, on nadal w kącie a mi odechciało się przygotowanych wcześniej kpin. A może jednak…

– Czy wiesz Wolfgangu, że po pierwszych wystawieniach „Idomeneo” w Monachium w roku 1781 w miejscowej prasie ukazały się recenzje, w których nawet nie podano twojego nazwiska, zachwycając się jedynie scenografią: „Autor libretta i kompozytor są mieszkańcami Salzburga; dekoracje, spośród których widok na port i świątynię Neptuna był wyjątkowy, były arcydziełami naszego znanego projektanta teatralnego, nadwornego radnego Lorenza Quaglio i wszyscy podziwiali je niesamowicie”.

Słysząc to Wolfi ożył jak za dotknięciem elektrycznego węża zesłanego przez Neptuna. Wstał, odtańczył jakiś dziwaczny taniec, a zmęczony wysiłkiem przysiadł na stoliku, przykrywając płyty z „Idomeneo” i zaczął się śmiać, głośno śmiać… Wrócił znany wszystkim Mozart…

INSPIRACJA WPISU: