W 1807 roku Napoleon Bonaparte uczynił swojego najmłodszego żyjącego brata Jerome’a królem Westfalii, nadając mu monarsze imię Hieronim I. Stworzono królestwo z kilku stanów i księstw w północno-zachodnich Niemczech, a stolicę wyznaczono w Cassel. Dla wzmocnienia pozycji króla zaaranżowano jego ślub z księżniczką Cathariną — córką Fryderyka I, króla Wirtembergii. Napoleonowi nie przeszkadzało nawet to, że Jerome był nadal żonaty z pierwszą żoną Elizabeth Patterson.

Kiedy Jerome i Catharina przybyli do Cassel, znaleźli pałace i majątek w stanie kompletnie splądrowanym. Rozpoczęło się intensywne „meblowanie” królestwa i to we wszelkich sferach życia. Meble, srebra i obrazy jechały do Cassel z całej Francji. Jednocześnie trwały też prace nad konstytucją królestwa, ukonstytuowaniem jego parlamentu i budową struktur nowoczesnego państwa. Dzięki staraniom króla Hieronima I Cassel świętowało także spory rozwój kulturalny.

Dla jeszcze większego splendoru król, za namową królowej, postanowił sprowadzić na swój dwór najwybitniejszego kompozytora z samego Wiednia…

Gdy dostałem oficjalną propozycję z Westfalii, w miarę szybko odpisałem, że gotów jestem podjąć się funkcji kapelmistrza w Cassel za 600 złotych dukatów rocznie…

Tak prawdę powiedziawszy, to wcale nie miałem ochoty wyjeżdżać z Wiednia. Bardzo jednak potrzebowałem pieniędzy. Zarówno ofertę z Cassel, jak i swoją odpowiedź pokazałem Marie Erdödy. Nasze relacje były wówczas bardzo bliskie, choć głównie biznesowe i towarzyskie. Dość powiedzieć jednak, że na jakiś czas nawet się do niej przeprowadziłem. Do dziś pamiętam nawet adres: Krugerstraße, nr 1074…

Mieszkałem u hrabiny od października 1808 do marca 1809. Udało mi się na tyle wpłynąć na Marie, że odegrała ona kluczową rolę w realizacji mojego pomysłu. Zaproponowałem zwrócenie się do członków szlachty cesarskiej o rozważenie przyznania mi dożywotniej renty w wysokości odpowiadającej propozycji z Cassel, w zamian za moje pozostanie w Wiedniu. Sprytnie, prawda!?

W realizacji tego pomysłu hrabinę Erdödy wsparł baron Gleichenstein i ku mojemu najwyższemu zdumieniu i zadowoleniu… udało się. 26 lutego 1809 roku arcyksiążę Rudolf, najmłodszy syn cesarza Franciszka, przedłożył mi umowę, z której wynikało, że on sam wysupła 1500 florenów, a do wspólnej kasy dołożą się jeszcze książę Lobkovitz (700) i hrabia Kinsky (1800). Łącznie dawało to 4000 florenów i nie wahałem się ani chwili, tym bardziej że umowa przewidywała również, że wszystkie moje dodatkowe zarobki w całości pozostawały u mnie. Umowę podpisałem i szczęśliwy pozostałem u hrabiny…

Jak dobrą było to decyzją, szybko pokazał czas. Cztery lata później, w roku 1813, królestwo Westfalii było już tylko wspomnieniem…

Rok 1809 przyniósł jeszcze jedną dobrą nowinę. Umarł Papa Haydn…, a ja zostałem samodzielnym niepodważalnym władcą muzycznego Wiednia.

Zabezpieczony finansowo i dowartościowany twórczo rzuciłem się w wir kompozycji. Dopiero co skończyłem „Pastoralną” i bardzo mnie ciągnęło do kolejnej symfonii. Najpierw trzeba było jednak podziękować hrabinie i arcyksięciu. Dla hrabiny przeznaczyłem dwa tria fortepianowe skomponowane jeszcze pod jej czułym i czujnym okiem. Zwłaszcza środkowe Largo assai ed espressivo z pierwszego tria dowodzi, jak ciepło o niej wówczas myślałem…

INSPIRACJA WPISU: