Małcużyński trzymał w ręce czarną płytę z „Trzecim” Rachmaninowa, a Rowicki identycznie wyglądającą płytę z „Pierwszym” Czajkowskiego.
Nie raz słyszałem o tym, że ten ich „Trzeci” to jedno z najlepszych wykonań tego koncertu, ale nie mogłem na nie trafić w Nekronecie…
Nawet się ucieszyłem, że wreszcie będę mógł posłuchać. Postanowiłem jednak trochę ich podpuścić…
— A może któryś z was zagrałby ze mną w szachy? A może podyskutujemy o wszechświecie? A może wiecie, co nowego słychać w polityce?
Stali przede mną coraz bardziej zdezorientowani…
— Mistrzu, przyjdziemy jutro…
— A może macie choć trochę bigosu?
Wyglądali jak mali zagubieni chłopcy…
— To my może…
— Już dobrze, żartowałem, włączcie, chętnie posłucham. Słuchałem, Witoldzie, twojego Rachmaninowa pod Kletzkim i szczerze ci powiem, że nie podobało mi się…
— Mistrzu, byłem wtedy jakieś 15 lat młodszy i nie było wtedy przy mnie Rowickiego, a to zmieniło bardzo wiele, może nawet wszystko…

