Widok Schuberta biegnącego na swych krótkich nóżkach na tyle mnie rozbawił, że złość na niego minęła szybciej, niż on zdołał do mnie dobiec.

– Myślałem, że jesteśmy umówieni na dzisiaj. Do tej pory spotykaliśmy się zawsze w środy — zdyszany Franz autentycznie był wystraszony, wyczekując wybuchu, z których niestety powszechnie jestem już znany.

– Nic się nie stało, Grzybku… – po raz pierwszy użyłem przydomka, którym obdarzyli Franza najbliżsi przyjaciele, okraszając dodatkowo słowa najłagodniejszym z uśmiechów, na jaki było mnie stać.

Uspokojony Schubert pytająco wskazał krzesło, po czym usiadł wciąż zasapany i spytał jakimś takim proszącym, niepewnym, a jednak trochę podekscytowanym głosem:

– Naprawdę masz mistrzu jakieś wieści o Caroline?

Uwierzcie mi, że w tej chwili mogłem z nim zrobić wszystko… Widząc jego niecierpliwe oczekiwanie na wieści o byłej muzie, szybko zrezygnowałem z wszystkich przygotowanych wcześniej kpin i zaczepek na temat ich związku. To byłoby okrutne…

– Wyszła za mąż dopiero 16 lat po twojej śmierci. W jej muzycznej bibliotece znaleziono kilkanaście twoich kompozycji przepięknie oprawionych i wyraźnie traktowanych niemalże jak relikwie. Dziesiątki notatek w partyturach świadczą o tym, że była z twoją muzyką aż do końca swoich dni…

– Aż trudno mi w to uwierzyć. Nie miałem szans…

Nie za bardzo wiedząc, co mądrego mógłbym powiedzieć, wystękałem banalną formułkę:

– Nigdy nie rozumiałem kobiet. Powiem ci jednak również, że w bibliotece Caroline znajdowały się także utwory innych kompozytorów, w tym jedna z moich sonat, ale jednak tylko twoje nuty były pięknie oprawione i opisane nazwiskiem właścicielki. Coś do ciebie chyba czuła…

– To była jedyna znana mi kobieta, z którą mogłem po partnersku porozmawiać o muzyce. Nie była muzą w klasycznym wydaniu, ale motywowała mnie, jak nikt inny. Opowiedziałem jej o swoich wrażeniach po wysłuchaniu twojej ostatniej symfonii, a ona skłoniła mnie, abym i ja jeszcze raz spróbował swoich sił i stworzył dojrzałą i wreszcie ukończoną symfonię. Podoba ci się?

– Masz na myśli Caroline czy symfonię? – próbowałem wywinąć się od odpowiedzi.

– Myślę o symfonii, wiem, że jest inna niż twoje, ale…

– Jest naprawdę wspaniała, ale bez urazy, wolę twoje dzieła kameralne i solowe, a ostatnie sonaty to po prostu kocham…

Myślałem, że Franz obrazi się na mnie na zawsze, ale on najspokojniej w świecie powiedział cichutko:

– Ja też…

INSPIRACJA WPISU:

https://open.spotify.com/album/0NNLWbxbqY2G8Mf5BGJ0yG
https://open.spotify.com/album/3H0uz4gOEyG8AuxoplD4hY