Poproszono mnie dzisiaj o interwencję. Podobno Karajan zaplanował prywatny, zamknięty dla publiczności spektakl „Madame Butterfly” Pucciniego. Co mu strzeliło do głowy. Zamknięty pokaz tutaj w DNM-ie to pomysł na tyle niedorzeczny, że chyba naprawdę będę musiał zareagować. Nie zrobię tego jednak oficjalną drogą, no, chyba że będę musiał. Na razie wraz z grupką chętnych po prostu pójdę na spektakl. Ciekawe, czy znajdzie się ktoś tak odważny, żeby mnie nie wpuścić?

Prawdą jest, że wokół tego przedstawienia narosły takie legendy, jakby dotyczyło to archanielskiego występu zwiastującego stwórcę i że każdy, kto słucha tej opery pod dyrekcją Karajana, ma prawo czuć się wyróżniony i naprawdę może poczuć się jak w niebie. Ale żeby mimo tego czynić z tej opery event tylko dla wybranych. Mojej zgody na to nie ma! Ja chciałbym dać szansę stania się lepszym choć przez chwilę każdemu, milionom, miliardom… Z Madame Butterfly to naprawdę możliwe!

Chcę wierzyć, że miliony osób słuchających muzyki Pucciniego skłonne będą wielokrotnie przymykać powieki z lęku, że chociaż jeden dźwięk umknie im przez otwarte oczy. Taki lęk to dobry lęk…

Nie chciałbym też, aby pomysł Karajana przerodził się w powszechny zwyczaj. Muzyka ma być dostępna dla wszystkich i wszędzie.

Podszedłem pod przymknięte drzwi sali projekcyjnej i nacisnąłem klamkę. Dźwięk klikającego zamka trochę mnie zaskoczył, ale i uspokoił. Drzwi wcale nie były zamknięte na klucz. W pomieszczeniu sali zobaczyłem dziesiątki osób, tak że trudno było znaleźć wolne miejsce. A więc to taki prywatny spektakl?

Gdy tylko zobaczył mnie stojącego w drzwiach, natychmiast podszedł do mnie Luciano Pavarotti, a chwilkę później dołączył do niego Herbert von Karajan.

– Dowiedzieliśmy się z Nekronetu, że dwie nasze wspaniałe koleżanki – niezapomniana Mirella Freni i cudowna Christa Ludwig – mają kłopoty zdrowotne i źle się czują. Dla nas to wzorce. Ich wybitne kreacje Madame Butterfly i Suzuki to bardzo trudne wyzwania dla następczyń…

– Ty też byłeś WIELKI – Herbert uśmiechnął się do Pavarottiego

– Chcieliśmy je w ten sposób wesprzeć, chociaż na odległość, a jednocześnie jakoś dać im znać, że tutaj w DNM-ie, gdzie na pewno obie trafią, wcale nie jest tak źle…

– Podobno to miał być spektakl zamknięty dla publiczności?

– Tak, bo wykonawców z tego wiedeńskiego nagrania „Madame Butterfly” i wielbicieli tego wykonania jest już wśród nas tak wielu, że po prostu brakowało w sali wolnych miejsc, co zresztą sam widzisz Mistrzu…

– Teraz rozumiem, nie będę się wciskał…

– Jakoś się ściśniemy, wchodź Mistrzu – powiedział Pavarotti, prześmiesznie próbując rękoma ugnieść swój wydatny brzuch…

INSPIRACJA WPISU: