Patrząc na kręcącego się po stołówce Wolfganga, zacząłem się zastanawiać, czy to on z własnej woli tak ukształtował swoje życie, czy też raczej to życie swoją codziennością ukształtowało jego.

Po przyjeździe do Wiednia Mozart znakomicie wkomponował się w potrzeby mieszkańców, którzy przeżywali krótkotrwałą złotą epokę rozwoju miasta. Gospodarczy dobrobyt przekładał się na artystyczny klimat roztaczający się nad Wiedniem.

Arystokratyczne rodziny rywalizowały ze sobą o wybitnych muzyków, a sponsorowanie ich koncertów stało się modą i wyznacznikiem pozycji społecznej. W tych świetnych dla artystów latach Mozart był bardzo poszukiwany zarówno jako kompozytor, jak i jako wykonawca muzyki – pianista i dyrygent. Dość powiedzieć, że w ciągu pięciu lat skomponował 17 koncertów fortepianowych i każdy z nich wielokrotnie wykonywał na okazjonalnych i subskrypcyjnych koncertach.

Wszystko uległo gruntownej zmianie po wybuchu wojny z Turcją (1787), w wyniku której Austrię opanował kryzys gospodarczy i poczucie niepokoju i niepewności. Dodatkowo w efekcie rewolucji francuskiej, która przeraziła austriackiego cesarza, odwołano wiele wcześniejszych liberalnych reform i ponownie wprowadzono różne środki represyjne. Powstała atmosfera doprowadziła do zduszenia życia kulturalnego oraz do spadku zainteresowania arystokratycznym patronatem.

Trudno o udowodnienie bezpośredniego wpływu polityki i gospodarki na kulturę i sztukę, ale Mozart odczuł ten wpływ na własnej skórze i sakiewce. Przez ostatnie pięć lat swojego życia, pięć lat wojny i regresu, skomponował tylko dwa koncerty fortepianowe, a o publiczne lub zamknięte dla wybrańców koncerty trzeba było intensywnie zabiegać. Bieda zajrzała Wolfgangowi i Konstancji głęboko w oczy…

Ostatnim rokiem prosperity był 1785. Kalendarz spotkań towarzyskich i występów był tak zapełniony, że Mozart zmuszony był do przyjmowania dwóch-trzech zaproszeń na tę samą noc. Niejednokrotnie widywano na wiedeńskich uliczkach tragarzy przenoszących nocą fortepian Mozarta pomimo dużych opadów śniegu i niskich temperatur. Zimą tego roku Mozart wystąpił na dwudziestu dwóch koncertach w trakcie trzydziestu ośmiu dni…

Kiedy on miał czas na komponowanie? Czy to adrenalina wywołana tempem życia sprzyjała jakości tworzonej przez niego muzyki? Przez cały ten okres udawało mu się komponować z zadziwiającą błyskotliwością, jakby intensywność życia codziennego stymulowała go, zamiast przytłaczać. W niecały miesiąc po napisaniu genialnego koncertu d-moll stworzył równie piękny, choć całkowicie odmienny, C-dur i wykonał go na publicznym koncercie już następnego dnia po zakończeniu. Jak on to robił? Pomiędzy dwudziestoma dwoma występami?

No, a to środkowe marzycielskie Andante z tego koncertu to naprawdę szczyt maestrii, muzyka „zatrzymująca czas pięknem”… Jak on to robił?

Chyba naprawdę w tej sytuacji uwierzę, że Wolfgang potrafił zapamiętać dwie pełne symfonie bez ich zapisywania. To wiele by tłumaczyło z życia tego geniusza…

INSPIRACJA WPISU: