Ten mój pomysł z wypychanymi z regału płytami chyba jednak nie zadziała. Coś się zmieniło. Do tej pory niemal każdej nocy zakładał swoje Sennheisery i prędzej czy później zasypiał na siedząco ze słuchawkami na uszach. Wtedy był mój…

I choć rano po przebudzeniu twierdził, że nic nie pamięta ze swoich snów, to jednak w ciągu dnia nucił to, co mu podsuwałem do słuchania. A teraz coś jest inaczej…

Posłuchał wieczorem nowego wykonania skrzypcowego Karłowicza, zatęsknił za Kulką i Rowickim i choć wziął ich płytę do rąk, to tylko westchnął, odłożył na półkę i poszedł spać.

Rankiem, a właściwie bladym świtem, nawet nie spojrzał jakie płyty leżą na podłodze. Tak, jak poprzednio zebrał je w stosik i położył na biurku. Gdzie on się tak śpieszy? Wcisnął do uszu przenośne słuchawki i wyszedł z domu. Gdzie on idzie, przecież jeszcze jest ciemno…?

Scheiße, zostało już tylko 21%…

To 2. odcinek opowieści o mieszkańcach Domu Nieśmiertelnego Muzyka, która z czasem przekształci się w cykl „1000 utworów muzyki klasycznej, których warto posłuchać chociaż raz w życiu.

Jeśli lubisz ten blog i zależy Ci na jego kontynuacji, możesz wspomóc autora „Kroniki Ludwika” jednorazową lub cykliczną darowizną za pośrednictwem projektu Patronite albo z wykorzystaniem systemu PayPal.

INSPIRACJA WPISU: