Zazwyczaj nie doceniamy tego, co mamy blisko i na co dzień. Nawet najwspanialsze rzeczy dostępne na zawołanie i regularnie powtarzane powszednieją i szarzeją. Żeby znowu zobaczyć ich blask, często niezbędny staje się zachwyt przybyszy z zewnątrz…

Tak właśnie wyglądał świat muzyki w renesansowej Wenecji. Barwny, przepyszny, wręcz olśniewający świat dożów, w którym święta i karnawałowe zabawy były niemalże codziennością, obfitował w tak liczną i piękną oprawę muzyczną, że mało kto zdumiewał się już jej nadzwyczajnością. Mało kto zdawał sobie wówczas sprawę, że muzycy XVII-wiecznej Wenecji pożegnali renesans i szerokimi weneckimi kanałami wpłynęli na bujne wody baroku… Żeby to zauważyć i żeby to docenić, trzeba było gości z zewnątrz…

Angielski podróżnik Thomas Coryat opisał swą wizytę w bazylice San Marco takimi płomiennymi słowami: „…usłyszałem najwspanialszą muzykę w całym mym życiu […] tak dobrą, że chętnie przeszedłbym sto mil pieszo, by wysłuchać czegoś podobnego. […] Czasem śpiewało razem 16 lub 20 osób, a gdy śpiewali, instrumentaliści grali wraz z nimi. Czasem szesnastu grało na swych instrumentach ‒ 10 puzonów, 4 kornety i dwie viole da gamba niezwykłych rozmiarów – nigdym czegoś podobnego nie słyszał!”.

Nie wiem dokładnie, czego słuchał ten Anglik, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa musiały to być przede wszystkim utwory Giovanniego Gabrieli. Od czasu, gdy w 1597 roku opublikował on ponad sześćdziesiąt swoich kompozycji na chóry rozumiane wówczas jako zespoły śpiewaków i instrumentalistów, stał się ikoną weneckiego stylu, barwną innowacyjną perłą mocowaną w renesansowej polifonicznej koronie…

Gabrieli nazwał swój zbiór dzieł „Sacrae symphoniae” i nazwa ta wiernie odzwierciedlała charakter muzyki, bo słowo „symphoniae” oznacza z greckiego „współbrzmienie”, „zgodność głosów”. Po wiekach przewagi lub wręcz wyłączności śpiewu, do głosu w pełnej krasie doszły instrumenty. Już nie tylko jako akompaniament dla głosów, ale jako zgodnie współbrzmiący partner, a czasami również i solista… Muzyka coraz pełniej nabiera orkiestrowego charakteru!

W Wenecji drewniane trąby i cynowe puzony grały podczas każdej liturgii i podczas każdego ulicznego święta. Dla Wenecjan była to norma, powszedniość… Aby docenić nowatorstwo tego brzmienia, potrzebni byli przybysze z zewnątrz.

Ci, którzy przyjechali, roznieśli wieść o tej nowej muzyce po całej ówczesnej Europie i do Wenecji zaczęli się zjeżdżać młodzi muzycy wysyłani przez władców i arystokratów z najdalszych zakątków kontynentu. Wszyscy marzyli o dostaniu się na studia do mistrza. A mistrz był wówczas tylko jeden — Giovanni Gabrieli.

Jego zbiór „Sacrae Symfoniae” stał się jednym z najlepszych eksportowych produktów Wenecji, a sławę Gabrieliego utrwalił wydany pośmiertnie w 1615 roku drugi zestaw dzieł o takiej samej nazwie. Tym dwóm zbiorom mistrza Giovanniego zawdzięczamy rozprzestrzenienie się zalążków muzycznego baroku na całym europejskim kontynencie. Ziarno zostało zasiane…

INSPIRACJA WPISU: