Coś mnie dzisiaj wzięło na wspominki. A to wszystko za sprawą drugiej symfonii Rachmaninowa. Wiele razy zastanawiałem się, jaki najpiękniejszy znany sobie utwór symfoniczny chciałbym dedykować moim ukochanym — Mamie i rodzeństwu, i wreszcie dzisiaj chyba definitywnie problem ten rozstrzygnąłem…

Z odnalezionego w Nekronecie pamiętnika Claudii Fischer przypomniałem sobie radosne dni corocznych imienin mojej mamy Marii Magdaleny gdy „do mieszkania przynoszono pulpity i ustawiano krzesła, a w pokoju, w którym wisiał portret mojego dziadka, rozkładano baldachim pięknie ozdobiony kwiatami, liśćmi laurowymi i zielonymi gałązkami. Późnym popołudniem proszono solenizantkę, aby na chwilę udała się na spoczynek, a około dziesiątej wszyscy zbierali się w kompletnej ciszy. Zaczynano stroić instrumenty i budzono panią van Beethoven. Gdy się ubrała, prowadzono ją do salonu i sadzano pod baldachimem na pięknie udekorowanym krześle. W tym samym momencie rozbrzmiewała cudowna muzyka, którą słychać było w całym sąsiedztwie”.

Mam nadzieję, że mojej Mamie spodobałaby się „Druga” Rachmaninowa. To najbardziej romantyczna ze wszystkich znanych mi symfonii, tak bardzo przepełniona czułością i miłością, jak tylko można w muzyce pomieścić… Dla Mamy ode mnie idealna…

Po porażce pierwszej symfonii, której chłodne przyjęcie niemal doprowadziło do samobójczej śmierci kompozytora, Rachmaninow miesiącami poprawiał melodie użyte w „Drugiej”, cyzelując pojedyncze nutki i szukając najpiękniejszych brzmień.

Może właśnie piękno tej symfonii sprawiło, że Siergiej zdecydował się wreszcie, kim chce być w przyszłości: pianistą, dyrygentem czy kompozytorem. We wszystkich tych trzech aspektach muzyki był geniuszem i zawsze wahał się, który z nich postawić na pierwszym miejscu. W jego karierze były lata kompozytorskiego milczenia, podczas których całkowicie poświęcał się dyrygenturze i grze na fortepianie, ale również i miesiące, w których zamykał się wyłącznie w swej pasji tworzenia.

Dopiero sukces „Drugiej” przesądził o tym, że Rachmaninow poczuł się pełnoprawnym kompozytorem. Fascynuje mnie to, jak sposób komponowania oddawał pełnię jego złożonej osobowości. Muzyka Siergieja zawsze brzmi jak kraj jego narodzin, jak jego religia, jak przeczytane lektury, obejrzane obrazy, przeżyte miłości i doznane porażki…

Ja uwielbiam muzykę Rachmaninowa, więc nie powinno nikogo dziwić, że właśnie jego utwory poleciłbym swojej Mamie, ufnie siedzącej pod baldachimem na udekorowanym krześle. Miłych wrażeń Mamusiu!

INSPIRACJA WPISU: