Jak się okazuje, nie wszyscy mieszkańcy DNM-u mają negatywne zdanie na temat roli plotek w kształtowaniu ich popularności. Ku mojemu zdumieniu spora ilość muzycznych celebrytów samodzielnie tworzy zmyślone historyjki, świadomie puszczane w obieg tylko po to, aby wzbudzić zainteresowanie sobą.

Nie zawsze to się w ostatecznym rozrachunku opłacało, ale potrzeba popularności wielokrotnie bywała silniejsza.

Sprytną formę ożywiania zaciekawienia sobą stosował na przykład Edward Elgar. Od młodości zafascynowany kryptografią i różnorodnymi tajemnicami wymagającymi poszukiwania rozwiązań stosował zabiegi, które tajemniczością zagadek ukrytych w jego muzyce pobudzały zainteresowanie nim i nią, znacznie bardziej intrygująco niż banalna plotka.

Do dziś nie wiadomo, komu zawdzięczamy piękny koncert skrzypcowy i fascynującą symfonię Es-dur. Zawarte w nich dedykacje dla skrzypka Fritza Kreislera i pamięci króla Edwarda VII przesłonięte zostały tajemniczymi adnotacjami w partyturach, zapisami w listach i wypowiedziami w wywiadach.

Bezpośrednio od Elgara wiemy, że jego druga symfonia dotyczy rzeczywistych zdarzeń i konkretnych osób, które pojawiły się w życiu Edwarda w ostatnich dwóch latach przed jej ukończeniem. Stała się pamiętnikiem zapisanym nutami…

Elgar opisywał muzyką przyjaciół, przeżyte wrażenia estetyczne, radosne emocje poznawania nowego, smutek pożegnań, dramatyczne przeżycia, w tym pośmiertną rozpacz, miłosne tęsknoty, podróżnicze wspomnienia, religijne i filozoficzne wywody, historyczne fakty, literackie zachwyty. Bardzo bogaty pamiętnik!

Opisuje swoje życie muzyką nasączoną emocjami, światem dźwięków wypływających wprost ze zmysłów, opisem czułym i melancholijnym, choć mimo tego mocno ekspresyjnym. Namalował obraz o tak bogatej kolorystyce i z tak szerokim pejzażem, jakby wykraczał poza horyzont. Obdarzył nas przepychem szczegółów, które scalone w barwny obraz, zanurzają słuchacza tak głęboko, jakby sam stawał się tłem, osnową przebogatej kanwy.

A wszystko to podał nam w tajemniczej otoczce niedopowiedzeń i sekretów.

Chyba jednak nie do końca przewidział wszystkie skutki takiego podejścia, bo wielbiciele jego muzyki poszukując rozwikłania pozostawionych zagadek, nie zawsze znajdywali to, co Elgar chciałby pokazać publicznie.

Poszukując wyjaśnień, czyja „dusza” ukryta jest pod pięcioma kropkami wpisanymi w partyturze koncertu skrzypcowego, a w liście przypisana również do drugiej symfonii, zaproponowali nie tylko jego siostrę Helen lub samego Jezusa Chrystusa, ale również intymną przyjaciółkę Edwarda Alice Stuart Wortley, którą tak pieszczotliwie nazywał „Windflower”.

Co gorsza, w trakcie poszukiwań natrafiono również na ślad ponętnej rudowłosej kucharki, która dokładnie dziewięć miesięcy po wizycie Edwarda w Londynie urodziła nieślubną córeczkę, która kilkanaście lat później podczas wyrabiania paszportu wpisała w rubryce „nazwisko ojca”: Elgar…

Sam Elgar dbał o to, aby własne zagadki rozwiązywać tak, by pomimo pozoru odkrycia tajemnicy, nadal pozostawały nierozwiązane.

Gdy jedna z jego młodych wielbicielek podsunęła mu dla uzyskania autografu kieszonkowe wydanie partytury koncertu skrzypcowego, Elgar w miejscu nadrukowanego wpisu: „Tutaj jest zapisana dusza …..” dopisał jej tuż nad pięcioma kropkami tajemnicze inicjały AN. Zabawa rozpoczęła się od nowa…

Prześledzono całe życie Elgara, poszukując tajemniczej osoby o takich inicjałach i dopiero niedawno ktoś zauważył, że łacińska nazwa anemonu zwanego czasami zawilcem lub różą wiatrową (stąd „Windflower”) to: Anemone Nemorosa.

To z listów do Windflower dowiedzieliśmy się, że opisywał w drugiej symfonii „rodzaj złośliwego wpływu błąkającego się po letniej nocy w ogrodzie” oraz o tym, że ten fragment, który może być „sceną miłosną w ogrodzie nocą, kiedy przechodzi przez niego duch niektórych wspomnień„… „przyprawia go o dreszcze”...

To do niej kierował słowa, że „ukrywa się pod tymi nutami, jak żar każdej iskry tego, co go pochłaniało”. To jej ufał, że w przepięknie smutnej drugiej części symfonii zauważy i zrozumie ból „kobiety upuszczającej kwiaty na grób mężczyzny”…

Żona Elgara, imienniczka „Windflower”, aż do swej śmierci ukrywała silną zazdrość o bliskość męża i rodzinnej przyjaciółki widząc, jak mocno ta znajomość muzycznie stymuluje jej męża. Znała zresztą również inne muzy swego kochliwego męża!

Zazdrość nie dotyczyła fizycznej strony ich znajomości, lecz tego, że z Windflower Elgar mógł, chciał i umiał rozmawiać o muzyce, czyniąc z tych rozmów konwersacje o życiu i wszelkich jego aspektach.

To musiało boleć, ale tylko żona widocznie wiedziała, że anemon to kwiat trujący!

INSPIRACJA WPISU: