Muzyka od najdalszych wieków stanowi nieodłączną towarzyszkę misterium śmierci i pogrzebu. Sztuka umierania często ściśle związana była i jest z wysoką kulturą przeżywania śmierci. Zwłaszcza w dawnych czasach świadome przygotowywanie się na własną śmierć było nie tylko wyrazem pragmatyzmu, ale i świadectwem ufnej wiary. Przy okazji sprzyjało powstawaniu pośmiertnych świadectw istnienia w postaci trenów, poematów, konsolacji, laudacji, epitafiów czy też requiem, lamentacji, ofertoriów i innej muzyki żałobnej.

Gdy 3 grudnia 1635 roku zmarł niemiecki hrabia Heinrich Posthumus Reuss nikt nie przypuszczał, że jego śmierć przyczyni się do powstania jednej z najbardziej poruszających kompozycji wszech czasów. Wdowa po hrabim, wykonując ścisłe polecenia swego zmarłego męża, zgłosiła się do jednego z najwybitniejszych wówczas niemieckich kompozytorów Heinricha Schütza z dość wyjątkowym zleceniem. Nie chodziło tylko o napisanie muzyki na uroczystości pogrzebowe, ale powstała kompozycja musiała wiernie odpowiadać oczekiwaniom zmarłego.

Hrabia precyzyjnie i szczegółowo określił za życia przebieg swojego pogrzebu, a jednym z warunków miało być ozdobienie sarkofagu wybranymi biblijnymi tekstami i wersetami hymnów dotyczących śmierci i zmartwychwstania. Pozycja i kolejność tekstów została ustalona przez hrabiego, a Schütz miał w swym dziele porządek ten zachować, uwzględniając wszystkie teksty z trumny i to w odpowiednim szyku.

Requiem składa się z trzech części obrazujących przeniesienie zmarłego do kościoła, celebrację mszy za nieboszczyka oraz procesję do grobu i jest w całości po niemiecku, co biorąc pod uwagę, że rozpoczęta w 1618 roku wojna trzydziestoletnia spowodowała prawie całkowity upadek kultury niemieckiej, nie mogło pozostać niezauważone.

Za swojego życia Schütz został nazwany „parens nostrae musicae modernae”, czyli ojcem naszej (tj. niemieckiej) muzyki współczesnej. Pierwsza niemiecka historia muzyki z 1650 roku nazwała go „najlepszym niemieckim kompozytorem”, a na jego nagrobku określono go najwybitniejszym muzykiem swojego stulecia („saeculi sui musicus excellentissimus”). 

Niszczycielskie skutki wojny, która kosztowała życie jednej trzeciej ludzkości Niemiec, sprawiły, że requiem dla hrabiego Reussa nabrało znacznie większego wymiaru niż tylko jednoosobowy rytuał pogrzebowy. Sam kompozytor próbował nadać swemu dziełu ogólnonarodowy charakter, ale nie na wiele to pomogło i muzyka Schütza zniknęła niestety z powierzchni na ponad 200 lat. Na szczęście nie na zawsze… i dziś znów możemy się nią ponownie zachwycać, wyrażając wdzięczność zapobiegliwemu barokowemu hrabiemu, który uwiecznił i siebie, i Schütza…

INSPIRACJA WPISU: