Poprosiłem Georga Friedricha, aby opisał mi w króciutki sposób libretto do „Serse”. Słyszałem o tej operze wiele dobrego, a poza tym po prostu miałem ochotę sprawić mu przyjemność. Nie przewidziałem jednak tego, co może się stać…
G.F. mówił nieustannie od prawie godziny, a ja wciąż nie wiedziałem, o czym jest ta opera…
Wierciłem się niespokojnie, szukając w myślach sposobu na przerwanie słowotoku Händla…
I nagle… obaj usłyszeliśmy Alleluja zwiastujące nowego lokatora DNM-u…
— Ciekawe, nie znam tego wykonania… Jakby nie do końca ta muzyka była moja…
G.F. podniósł się z krzesła i błagającym o wybaczenie tonem wydusił z siebie:
— Wybacz Ludwiku, czy moglibyśmy dokończyć kiedyś indziej… Muszę natychmiast sprawdzić, kto to…
Uff, dobre nieba… Nie spodziewałem się ratunku akurat z tej strony. Od uruchomienia Nekronetu staramy się, aby kolejnych DNM-owców witało zawsze inne wykonanie Mesjaszowego „Alleluja”.
Jak to dobrze, że akurat tego G.F. nie znał… I choć zabrzmi to okrutnie — dobrze, że akurat dzisiaj przybył do nas ktoś nowy. Same plusy!!!
Wybawiony od gaduły posłucham nie tylko „Serse”, ale zdążę też przed wieczerzą odsłuchać tego zbawczego „Mesjasza”.
Muszę się tylko dowiedzieć, kto jest moim wybawcą… Händla nie zapytam… już wiem, czym to się może zakończyć…

