Nie mogłem się oderwać od muzyki Orlando Gibbonsa granej na współczesnym fortepianie przez zupełnie mi nieznanego pianistę Daniela Ben-Pienaara. Co za wspaniała uczta dla uszu, serca i duszy… A wszystko to za przyczyną Glenna Goulda i Bacha…

Glenn wyraźnie za mną nie przepada. Od czasu, gdy dobrotliwie nabijałem się z niego, że podczas gry sapie jak parowóz, obraził się i nawet poskarżył się na mnie Bachowi. Johann Sebastian ma do niego słabość, bo chyba nikt dotychczas nie grał jego muzyki piękniej niż Glenn. Gdyby jeszcze tak nie sapał…

Niejeden raz mówiłem o sobie, że mam wredny charakter. Gdy więc tylko usłyszałem Glenna mówiącego do zebranych wokół siebie młodych pianistów, że jego ulubionym kompozytorem wcale nie jest Bach, lecz Orlando Gibbons, to najpierw długo nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem, a potem szybko podążyłem poinformować o tej nowinie Bacha.

Jak się okazało, Johann Sebastian wcale nie był zaskoczony.

– Sam mu podsunąłem utwory Gibbonsa. W pierwszej kolejności wskazałem mu hymny i pieśni, a on tak zachłysnął się tą muzyką, że na własną rękę zaczął studiować całą jego twórczość, mówiąc, że „od czasów młodości ta muzyka poruszyła go głębiej niż jakiekolwiek inne doświadczenie dźwiękowe, które potrafił wymyślić”.

– Nie mam do niego żalu, bo rzeczywiście jest w tej muzyce jakieś niezwykłe piękno wnoszone ze spokojem i przynoszące spokój. Jest muzykalność, melodyjność, śpiewność i jakaś taka niewiarygodna klarowność…

– To wspaniałe, że Gibbons, podobnie jak jego nauczyciel Byrd komponował muzykę na dowolny rodzaj klawiatury, co sprawiło, że łatwo było ją przenieść również na instrumenty współczesne. Wykonywanie 17-wiecznych utworów na fortepianie tylko podkreśliło walory tej pięknej muzyki. Muszę ci powiedzieć Ludwiku, że ta muzyka Gibbonsa zauroczyła nas obu, i Glenna, i mnie.

– Glenn powiedział o niej coś, czego nigdy nie powiedział o mojej – nazwał utwory Gibbonsa „muzyką o najwyższym pięknie, która w jakiś sposób nie ma idealnego sposobu na odtworzenie” i wielce żałował, że jest jej tak niewiele. Może gdyby w czasach Gibbonsa istniały już fortepiany, to powstałoby więcej tych niezwykłych klejnotów niż tylko 45.

– Mam wybranych kilkanaście płyt z utworami Gibbonsa. Jeśli nie jesteś zbytnio zajęty, to zapraszam cię do mnie na prawdziwą ucztę. Naprawdę nie pożałujesz…

– Chodźmy…

INSPIRACJA WPISU: