Wciąż powraca do mnie z pamięci widok przedwczorajszej scenki, w której Ravel rozchylał uda przed Claudem. Muszę przyznać, że wyglądało to dość obscenicznie. Na pewno jednak jest jakieś racjonalne wytłumaczenie ich zachowania. Nie zdążyłem wówczas zapytać, bo weszliśmy do Monteverdiego, ale wciąż mnie to intryguje. Którego z nich dyskretnie wypytać?

Wybrałem Ravela.

Niby przypadkiem spotkałem Maurice’a pod drzwiami stołówki, a gdy zapytałem go o znaczenie wspominanej scenki Ravel, o mało nie zadławił się ze śmiechu. Śmiał się tak głośno, że przechodzący obok nas Elliott Carter aż popukał się znacząco w czoło.

– I ty naprawdę myślałeś, że my… – Ravel aż zakrztusił się ze śmiechu.

– Pokazywałem Debussy’emu, jak niewygodnie siedzi się przy harfie, którą on propagował…

Widząc, że nie za bardzo rozumiem, Ravel kontynuował:

– Kiedyś, również za twoich czasów, zlecenia na muzykę pochodziły od władców i możnych swoich epok. Za moich czasów wszystko uległo zmianie. Główne zlecenia docierały do nas od firm, od producentów sprzętu, od przemysłowców i handlowców. Nowi bogowie nowych czasów mieli dziwne imiona: Produkt, Reklama, Rynek czy też Zbyt…

– Gdy w 1904 roku firma Pleyel Instrument Company poprosiła Debussy’ego o napisanie kompozycji na produkowaną przez siebie harfę chromatyczną, ten z wielkim entuzjazmem przeliczonym na odpowiednią ilość banknotów skomponował „Danse sacrée et danse profane”. Harfa Pleyela z dwoma zestawami strun naciągniętych pod przeciwnymi kątami była trudna do opanowania i niewygodna w użyciu, a mimo tego konkurencja nie mogła pozostawić reklamowych poczynań Pleyela bez odpowiedzi.

– Jeszcze w tym samym roku Sebastian Erard, właściciel firmy Erard Company zwrócił się do mnie z propozycją napisania takiego utworu, którego nie da się zagrać na harfie chromatycznej, ale który za to znakomicie zabrzmi na harfie z systemem pedałów – produkcie Erarda…

– W osiem dni i trzy noce skomponowałem perełkę, w której siedmiu muzyków (harfa, flet, klarnet i kwartet smyczkowy) stwarza miraż gry całej orkiestry.

– Rywalizacja zawsze przynosi rozwój… – niemądrze postanowiłem błysnąć mądrą sekwencją, którą wyczytałem kiedyś w Nekronecie – …dzięki temu ten jeden z najstarszych instrumentów świata jest nieustannie lepszy, a i muzyka pisana dla niego jest coraz piękniejsza…

– Z tym najstarszym instrumentem to jednak lekka przesada. Najtrafniej ujął to jeden z wybitnych harfistów mojej i Claude’a epoki – Carlos Salzedo, który w artykule w magazynie „Overtones” z 1930 roku napisał:

Stwierdzenie, że harfa to jeden z najstarszych instrumentów muzycznych to co prawda historycznie prawda, ale muzycznie to po prostu błąd, bo harfa Żydów, Egipcjan, Greków i Irlandczyków ma tyle samo wspólnego z harfą z 1930 roku, co wół – historycznie najstarszy środek transportu – z samolotem…”.

INSPIRACJA WPISU: