Nie zdawałem sobie sprawy, że pojawienie się Chopina w stołówce wywoła taką euforię wśród mieszkańców DNM-u. Zainteresowanie Fryderykiem przytłoczyło chyba również i jego samego, bo wyglądał, jakby już żałował swojej decyzji.

Obserwując, jak tłoczą się wokół niego kompozytorzy, dyrygenci i muzycy z różnych epok, krajów, stylów i estetyk dotarło do mnie, jak powszechnym szacunkiem i wielką estymą darzony jest Fryderyk.

On sam długo nie mógł zdecydować się, przy którym stoliku przysiąść, a zapraszali go niemal wszyscy. W końcu skorzystał z tego, że specjalnie dla niego zwolnił swoje miejsce Antal Doráti i usiadł przy stoliku Liszta, co wyraźnie dodało mu pewności siebie.

Całe to wydarzenie sprawiło, że musiałem zmienić swoje plany. Chciałem dzisiaj porozmawiać z Mahlerem i z Rachmaninowem o kolejnych wpisach w kronice, ale oni obaj nie mieli dla mnie czasu. Tak, właśnie tak, dzisiaj zostałem odsunięty na boczny tor. No cóż, jak znam sposób funkcjonowania DNM-u to ten szał związany z zainteresowaniem się Chopinem szybko minie i wszystko wróci do normy.

Rozglądając się po sali stołówki, zauważyłem coś ciekawego. W rogu sali siedział Edvard Grieg pogrążony w rozmowie z dwoma odwróconymi do mnie plecami mężczyznami, w ogóle nie zwracając uwagi na zamieszanie z Chopinem. Przez chwilę pomyślałem sobie nawet, że widocznie każdy ma swoich wielbicieli i głównie o nich dba i myśl ta tak mnie zaciekawiła, że postanowiłem podejść do ich stolika.

Niewiele się pomyliłem. Dwoma towarzyszami Griega okazali się Percy Grainger i Frederick Delius, fanatyczni miłośnicy Norwegii i wszystkiego, co norweskie. Przyglądałem się im z zaciekawieniem, co nie uszło uwadze Griega, który wstał i zapytał:

– Ciebie też Mistrzu zmęczyło to przedstawienie z Chopinem? Zapraszamy na chwilkę do nas, Percy opowiada mi właśnie historię zapoznania się z Frederickiem…

Przywitałem się z wszystkimi i przysiadłem na wolnym krzesełku. Percy kontynuował swoją opowieść:

– Jak już wiecie, mój ojciec był Anglikiem, ale ja urodziłem się i wychowywałem w Australii. Koniecznie chciałem poznać rodzinny kraj mojego ojca i zwiedzałem Anglię, kolekcjonując pieśni ludowe. Pewnego dnia zawędrowałem do miasteczka Brigg w hrabstwie North Lincolnshire, gdzie od siedmiuset lat odbywały się targi koni i usłyszałem tam starą pieśń o tym, że niestały kochanek jest gorszy niż jakikolwiek złodziej.

– Do dwóch usłyszanych dodałem cztery swoje zwrotki i opublikowałem je w wersji dla tenora z chórem śpiewającym refren. Tak się złożyło, że te moje nędzne wypociny usłyszał Delius i tak się nimi zauroczył, że odnalazł mnie i poprosił o prawo wykorzystania melodii w swoim utworze orkiestrowym.

– Oczywiście wyraziłem zgodę, a gdy okazało się w rozmowie, że obaj jesteśmy wielkimi miłośnikami Griega i wszystkiego, co norweskie zaprzyjaźniliśmy się, a pewnego pięknego dnia nawet wspólnie spotkaliśmy się z Edvardem. Nasza przyjaźń, jak widzisz Mistrzu, przetrwała nawet śmierć…

Spojrzałem na Deliusa, a on potakującym gestem potwierdził słowa Percy’ego, a po chwili wreszcie się odezwał:

– Zadedykowałem swoją kompozycję Graingerowi i nazwałem ją „Angielską rapsodią”. Byłbym bardzo dumny, gdybyś zechciał Mistrzu posłuchać jej razem z nami.

– Czemu nie, dzisiaj i tak pozmieniałem wszystkie swoje plany. Powiedzcie mi jednak panowie, skąd w was takie zamiłowanie do Norwegii?

– Gdy byłem dzieckiem, to moja mama grała mi codziennie do snu utwory fortepianowe Griega — pierwszy odezwał się Australijczyk.

Delius z angielskim spokojem długo szukał właściwych słów:

– Poznałem Edvarda już w roku 1887 i byłem, i jestem pod wielkim jego wpływem. Kiedy tylko mogłem, spędzałem każde lato w Norwegii i pokochałem ten kraj. Pamiętasz Percy, jak napisałem do ciebie kiedyś w liście, że „wiosna zawsze oznacza dla mnie tęsknotę za Norwegią”.

– Pamiętam i jestem ci wdzięczny za to, że poznałeś mnie z Edvardem. Tak się polubiliśmy, że wspólnie planowaliśmy wyprawę kolekcjonerską pieśni ludowych po Norwegii i europejską trasę koncertową ze mną jako solistą w koncercie fortepianowym Edvarda. Ja nawet nauczyłem się norweskiego…

– To wszystko prawda — odezwał się Grieg — ale zaczęło się wtedy, gdy Delius przysłał mi „Brigg Fair” i opowiedział całą historię powstania tego utworu. Tak mi się to spodobało, że wysłałem wtedy do ciebie swoje zdjęcie z autografem, pamiętasz?

– Pewnie, że pamiętam. To co, panowie, idziemy do sali odsłuchu nacieszyć uszy rapsodią Deliusa?

Zmierzając ku wyjściu, przechodziliśmy obok stolika Liszta, ale tłumów już tam nie było. Wszystko zawsze wraca tu do normy…

INSPIRACJA WPISU: