BoŻonce — Słońcu
Nie widziałem Cię już dwa tygodnie
I cóż? Mej tęsknocie nie widać końca
I do wspomnień smutek przeniknął łagodnie
Nic dziwnego. Trudno cieszyć się bez Słońca
28/07/1986
Gdy nie mogę Ciebie pieścić i nie do mnie gdy należy
Ust kwitnących piękny kwiat
Wtedy Słońca fotografia, co przede mną właśnie leży
Służy mi za cały świat
22/08/1986
Każdy dzwonek telefonu z krzesła mnie podrywa
Jest, jest wreszcie. Stojąc przy oknie słuchawkę podnoszę
I słyszę jak Słońce mnie woła, do siebie przyzywa
Więc biegnę, więc pędzę i wznoszę się, wznoszę…
22/08/1986
Jeśli choć nikły mam promyczek Słońca
Niech inne gwiazdy z nieba sobie lecą
Niechaj spadają aż z wszechświata końca
Mnie nie podniecą…
23/08/1986
Głęboko w piersi serce mam schowane
Przed światłem wszystkich innych gwiazd
Lecz Słońca ciepło dobrze jest mi znane
Bo tylko Ono ma tam wolny wjazd
23/08/1986
Na przyszłe moje życie całe
Malarz, co talenty posiadał bajeczne
Zostawił mi w darze obrazy wspaniałe
By pamięć zyskała kolory Słoneczne
24/08/1986
Czekam wciąż z nadzieją, choć prawie w obłędzie
Do czasu, co mija noszę w sobie złość
Lecz ufam, że nigdy na miłość zbyt późno nie będzie
I Słońcu też ufam, że ma ciepła dość
24/08/1986
Nie mogę znieść, gdy Słońca obraz mi zanika
Bo niebo bezdusznie i głupio się chmurzy
Dla oczu radości, co w serce przenika
Stawię czoła najstraszliwszej nawet burzy
24/08/1986
Zbłądziłem stawiając na kobiercu nogę
Teraz znów jestem dobry, radosny, wesoły
Odnalazłaś mnie, promykiem wskazując mi drogę
A więc to na Słońcu mieszkają anioły!
25/08/1986
Spotkałem dziwną Słoneczną latarnię
Co bije blaskiem przeogromnej mocy
Ten, kogo Ona ku sobie przygarnie
Światło Jej twarzy znajdzie nawet w nocy
26/08/1986
Stokrotko moja, piękny z Ciebie kwiatek
Pewnie ze Słońcem masz wspólnego wiele
Daj mi powąchać choć jeden Twój płatek
A ja się z Tobą rosą swą podzielę
26/08/1986
Opuścić Słońce koniecznie już trzeba
Ból ten bez zwłoki dzisiaj sobie zadam
Pora pożegnać rajski skrawek nieba
Trudno. Ruszaj Wielki Wozie! Wsiadam…
26/08/1986 (noc)
Wstrzymałem skore do biegu rumaki
Bo przyszedł świt i Słońce znów wstało
Czemuż ja wczoraj głupi byłem taki
Myśląc o zmierzchu, że Ono skonało?
27/08/1986 (rano)
Lubię księżyc w srebrnej gnający karocy
Lubię gwiazdy, choć ciepła od nich nie dostaję
Lubię ciszę wieczoru i zadumę nocy
Lubię noc lecz kocham dzień bo Słońce mi daje
12/10/1986
Co dzień rano wśród bezkresnej nieba toni
Szukam Słońca by przywitać Je uśmiechem
Nikt mi tego nie zabroni
Przecież uśmiech nie jest grzechem
12/10/1986
Choćbym nawet miał się spalić
Chcę przy Tobie być tak blisko
By i w nocy blask Twój chwalić
Piękne będzie z nas ognisko!
12/10/1986
Czemu, gdy rankiem wstajesz lub jesteś już senne
W purpurę zmieniasz swe złote odzienie
Kryjąc w obłokach oblicze płomienne?
Czerwień jest piękna, jak wstyd i… pragnienie
24/11/1986
Dręczą mnie myśli złe choć niepewne
Dręczą mnie głupie i przykre wspomnienia
Smutku w oczach, które były gniewne
Nie chcę już więcej oglądać zaćmienia
25/11/1986
Nie złość się Słonko na satelitę
Że wciąż się wkoło Ciebie kręci
Miłość mu stałą nadała orbitę
Do innych gwiazd odbierając chęci
25/11/1986
Chcę dla Ciebie być jak Słońce
A nie jak drobny pyłek kosmiczny
Co powstrzymując usta łaknące
Ma wyraz twarzy tragikomiczny
26/11/1986
Od dnia, gdy padł na mnie pierwszy Słońca promień
Co blaskiem swym tak mnie zaskoczył
Zrozumiałem, że jasność zmienić można w płomień
Co serce rozgrzać może i roziskrzyć oczy
30/11/1986
Wciąż idę ku Tobie, bolą mnie już nogi
Bolą mnie oczy zwrócone ku obłokom
Bolą mnie uszy wsłuchane w ton srogi:
Nie dosięgniesz, to dla ciebie za wysoko!
30/11/1986
Od dziś jest krótsza mych pytań lista
Choć długo trwało nim pojąłem w końcu
Rzecz, co z pozoru jest oczywista
Najcieplej zawsze będzie mi na Słońcu!
23/12/1986
Chciałaś ogrzać promykiem me zmarznięte ręce
Chciałaś chyba nawet przejść kolejny próg
Przekonałaś NAS jednak, że liczy się coś więcej
Niż przyziemna moralność i niebiański Bóg
03/01/1987
Spójrz Kochanie za okno jaka piękna zima
Białą kołdrą okryte drzemią wszystkie drzewa
Śniąc w wiatru kołysce, że zmienił się klimat
Że Słońce korzeni aż sięga i listki kwitnące ogrzewa
29/01/1987
Gdy usta tęsknią i oczy czule dotknąć Cię nie mogą
Choć myślą radosną mknę ku Tobie poprzez chmury
By w obłokach zanurzony nucić pieśń tak sercu memu drogą
Że szczęśliwy jestem myśli i wzrok wznosząc wciąż do góry
01/02/1987
Szczęśliwy jest ten, kogo miłości promień otoczy
I odtąd ciepła tego nieustannie łaknie
Myśląc ze strachem jak nisko się stoczy
Gdy przyjdzie zmierzch i Słońca zabraknie
01/02/1987
Widzę czasem jak Słońce blask swój przykrywa
Smutku powłoką z tęsknoty, z miłości
Cieszyć się z tego, że i Ono smutne tak bywa?
Przecież to najgorsza ze wszystkich odmiana radości!
02/02/1987
I zima może być radosna
Gdy Słońce ciepłem darzy tak bogato
Sercem mym czuję, że zbliża się wiosna
A po niej może będzie lato!
06/02/1987
Mogłaś mnie zniszczyć, spalić, moja miła
Dałaś mi szansę ufnie i odważnie
Jakżeż w Tobie mądra jest siła
Co światła mocą rządzi tak rozważnie
26/02/1987
Byłem blisko, mogłem nawet dotknąć Słońca
Mogłem w płomień zamienić promyczek uroczy
Mogłem czuć w zachwycie, jak jesteś gorąca.
Dziś cieszą mnie smutne lecz nie zimne oczy
27/02/1987
Słoneczko niezwykłe, Skarbie mój kochany
Tak pięknie świeciłaś dziś z samego rana
Nie dziw się więc, że jestem pijany
Z kielicha ust Twoich mogąc pić szampana
03/03/1987
Odzyskałem uśmiech i patrzę prosto w Słońce
Wstyd, co tak dławi kryjąc gdzieś na wspomnień dnie
I tylko czasem radość oczu jak ostrze piekące
Spóźniona łza smutku smugą bezlitośnie tnie
04/03/1987
Składam u stóp Twoich wszystkie kwiaty ziemi
Spraw by nie uschły lecz by kwitły wiecznie
Użyj swych zaklęć z miłosnej alchemii
By mogły czuć się na Słońcu bezpiecznie
07/03/1987
Czemu by cieszyć się Słońca bliskością
Muszę przejść drogę tak szalenie długą
Chciałbym Ci co dzień służyć swą miłością
Choć nie chciałbym byś zwała mnie sługą
09/03/1987
Nie wierzę astronomom i innym osobom
Co bezruch Słońca tak uparcie głoszą
Wiem, że umiałabyś zabrać mnie ze sobą
Gdzie kochankowie szczęścia rozumem nie płoszą
10/03/1987
Od dna przepaści dziś mnie dzieliły
Jedno lub dwa niewypowiedziane zdania
A gdy się wydostałem ostatkami siły
Ujrzałem Słońce i uśmiechnąłem się bez wahania
15/05/1987
Nie płacz, że Słońce znowu zachodzi
Ciesz się, że tylko tobie świeciło
Barwą rozkoszną, którą miłość rodzi
Niewielu dziś się to przytrafiło!
04/06/1987
Niestraszne zmarszczki i oparzenia
Temu, kto chce się opalać bez końca
Serca kolor złoty i krew bliska wrzenia
To najcenniejsze podarunki Słońca
04/06/1987
Cicho na niebie, Słońce usnęło
Na gwiazd poduszce kładąc swą skroń
Jeszcze przed chwilą niebo płonęło
Teraz zmieniło się w ciemną toń
04/06/1987
Miłosnym ciepłem rozpromieniona
Nieba całego Tyś jest ozdobą
Ciepłem tym jesteś wręcz przepełniona
Jak moje serce przepełnione Tobą
04/06/1987
Już się skończyło nieba złocenie
Już Cię nie widzę i nie zobaczę
Przez całej nocy samotne drżenie
Słyszysz Kochanie, ja znowu płaczę
19/08/1987
A więc to tylko we śnie byłaś tu Kochana
Księżyc stęskniony sam po niebie kroczy
Muszę więc znowu czekać aż do rana
Po cóż, nieszczęsny, otworzyłem oczy
31/08/1987
Niedosiężny mój Aniele
Słońca nazwany imieniem
U stóp Twych się wiecznie ścielę
Boś Ty światłem a ja cieniem
15/09/1987
Znów moje szczęście trwało tak krótko
Znów się znalazłaś w nieba zenicie
A przecież byłaś już tak bliziutko
Że prawie mogłem budzić Cię o świcie
28/09/1987
Jak to czekanie z pragnieniem boleśnie jest splątane!
Chciałbym posunąć wskazówki w miłosnym zegarze
By szybciej poznać Słońca strony dotąd nieznane
Może jutro ocean Twego ciepła głębię swą okaże?
25/10/1987
W tym akcie spełnienia
Świat wokół nas w zachwycie oniemiał
A ja w podziwie spoglądałem z cienia
Jak blask Twej nagości lustro opromieniał
26/10/1987
Mówisz, że w głowie Ci się to nie mieści
Że to mógł być nasz Eden
Że na taki blask czekać musiałaś aż lat trzydzieści
Źle liczysz Kochana, ja czekałem aż trzydzieści jeden
26/11/1987
Pewien bardzo mały książę, znam go nawet osobiście
Od kilkunastu lat wciąż był w podróży
By wreszcie na Słońcu, jak mi pisze w liście
Zakończyć sukcesem poszukiwanie swej Róży
26/11/1987
Co się zmieniło w mojej tęsknocie?
Dawniej mogłem wytrzymać nawet dobę całą
Bez blasku Słońca lub w deszczowej słocie
Dziś trudno znieść bez Ciebie choć sekundę małą
26/11/1987
Co się stało? Widziałem Cię promienną
A jednak płaczę w głos, choć po kryjomu
Łzami witając znowu noc bezsenną
Co się stało? Nic, byłem tylko u Was w domu…
27/11/1987
W chwilach zwątpienia pytam się sam siebie
Kim ja jestem w Twoim życiu?
Czy równym Tobie słońcem na niebie
Czy zakazaną zabawką trzymaną w ukryciu?
28/11/1987
Za rozjaśnianie mroku
Za serca kołysanie
Za duszy ciepły spokój
Dziękuję Ci, Kochanie
06/12/1987
Alabastrowe Słońca ciało
Wspomnieniem do mnie wciąż powraca
Wiem już, że we krwi mi pozostało
A krążąc, rozkosz we mnie przywraca
17/12/1987
Gdy jestem blisko, blisko Słońca
Obca jest mi ciemność, obcy jest mi chłód
Tylko Twa bliskość tak ciepłem karmiąca
Jest w stanie zmniejszyć mój wieczny głód
20/12/1987
Smutku nieodparty, uporem szalony
Znowu mnie dopadłeś!
A ja w Słońca ramiona radośnie wtulony
Miałem nadzieję, że już z sił opadłeś
10/01/1988
Spłoniemy! Nie wolno nam już bliżej podejść!
Wiem, Kochanie. To nic, że jak dziecko szlocham
Jeśli zechcesz pozwolę Ci spokojnie odejść
Przecież Cię naprawdę kocham!
03/02/1988
Słońce to nie gwiazda, to żywa dziewczyna
Widać to przecież z moich krótkich wierszy
Dla mnie Ona jest i będzie jedyna
Zawsze i na zawsze, wiecznie po raz pierwszy
07/02/1988
Zanim Ciebie spotkałem
Nie wiedziałem, że o Słońcu marzę
Dopiero w dniu, gdy Cię poznałem
Wraz z Tobą marzenia otrzymałem w darze
20/03/1988
Pierwszym Słońca oczu blaskiem
Ciepłym słowem, czułym gestem
Pierwszym tylko dla mnie brzaskiem
Uczyniłaś mnie kim jestem
09/06/1988
Znów mam do radości przeogromny powód
Bo i ze Słońca poczta listy nosi
To, jak sama rzekłaś, Twej miłości dowód
Który jam łzami odrobinkę zrosił
22/07/1988
Kto Ci zabronił dzisiaj dla mnie świecić
Zakazem podłym i bezrozumnym!?
Jak go przekonać, jak go oświecić
Że tutaj nie ma z czego być dumnym!
04/08/1988
Kto mi zasłonił dzisiaj światło Słońca!?
Przecież to kara nieludzko sroga
Miłości bożej uwłaczająca
A może jednak nie ma dziś Boga?
04/08/1988
Nie zostałaś sama, wciąż jestem przy Tobie
Wtul się więc we mnie, śpij już moja miła
Będę Ci świecił, tę noc Ci ozdobię
Byś, rankiem wstając, drogi do mnie nie zgubiła
04/08/1988
Niewiele mi dziś ze wspólnych dni zostało
Lecz nawet w samotności, w tęsknoty udrękach
Słyszę jak Słońce do mnie szeptało:
„Bardzo lubię być CAŁA w twoich rękach”
06/08/1988
Nie wygram samotnie z bezbrzeżną tęsknotą!
W każdej chwili pochmurnej o Słońce z nią walczę
Serce smutkiem rozdarte zszywam nicią złotą
A oczy, łzami zranione, kryję za wspomnień promienistą tarczę
06/08/1988
Złote wspomnienia, trwajcie przy nas wiernie
Przez całe życie cieszcie nas, radujcie
Wznieście Słońcu pomnik zdobiony misternie
A mnie w jego cokół na wieki wbudujcie
06/08/1988
Z pozoru zdać by się mogło, że czytasz gazetę
Lecz ja wiem, że chętnie przede mną zrzucisz tę zasłonę
I szepniesz mi, gdy będę w Tobie… podziwiał kobietę:
„Czy ty nie widzisz, że ja cała płonę…”
20/08/1988
Spadł pierwszy śnieg i zimnem powiało
Nie mogłem dziś Słońca utulić do snu
Strach duszę zziębił i ciepłe tylko ciało zostało
Zapomnij Kochana o tym chłodnym dniu
21/10/1988
Gdybyś mi zostawiła coś, czego zwrotem
Wieść o tęsknocie bym Tobie przesłał
Czekałbym zmierzchu a sekundę potem
Rzecz tę, całując, zaraz bym odesłał
01/11/1988
Próbowałem, chciałem wciąż pozostać sobą
Kupiłem nawet konwalie, takie jak co roku
I choć jak zawsze pachniały mi Tobą
Zwiędły w mojej dłoni – było już po zmroku
13/05/1989
Taką potęgę czułem za miłości sterem
Że i z Bogiem walczyć chyba bym mógł
Chcąc mi pokazać, żem zwyczajnym zerem
Jak maleńką świeczkę zdmuchnął Słońce Bóg
13/05/1989