Ostatni wpis o Pasjach Bacha zaskoczył wielu mieszkańców naszego Domu. Większość z nich kojarzyła przede wszystkim tylko tę według ewangelii Mateusza, o co dość skutecznie zadbał Felix Mendelssohn, każdemu przypominając, że to właśnie on jako pierwszy wykonał to monumentalne dzieło, wydatnie przyczyniając się do przywrócenia Johannowi Sebastianowi należnego mu miejsca w panteonie kompozytorów.

Wcale mnie więc nie zdziwiło, gdy zobaczyłem Felixa, zmierzającego w moją stronę w towarzystwie Hectora Berlioza.

– Czy napiszesz Mistrzu kiedyś również o „Wielkiej Pasji”? – Mendelssohn nie zamierzał ukrywać celu swojej wizyty…

– Czemu pytasz Felixie?

– Moja babcia byłaby szczęśliwa, gdybyś o niej wspomniał…

„Sprytna szelma” – pomyślałem o Felixie, ale nie dałem nic po sobie poznać…

– A jaki to ma związek z twoją babcią? – udałem, że nie rozumiem…

– Cała moja rodzina kochała Bacha, babcia Bella Salomon podarowała mi na czternaste urodziny kopię niepublikowanej dotąd partytury „Pasji według Mateusza”, a jej siostra Sarah Levy, która była uczennicą dwóch synów Bacha: Carla Philippa Emanuela i Wilhelma Friedemanna, powiedziała mi, że obaj oni nazywali tę Pasję „Wielką”…

– Nad redakcją i przygotowaniem tej partytury do wystawienia pracowałem prawie pięć lat, a gdy udało mi się w końcu w marcu 1829 roku dać jej przedstawienie, to niejako w nagrodę za ten trud i osiągnięcie, wspólną decyzją ojca i babci, sfinansowano mi wyprawę do Szkocji, o której marzyłem od czasu, gdy zafascynowały mnie książki Waltera Scotta.

– Dostałem od ojca list polecający do twórcy „Ivanhoe” i „Rob Roya”, z Londynu ściągnąłem swojego przyjaciela Karla Klingemanna i ruszyliśmy na dziesięciodniową wyprawę, zaraz po skończeniu mojego pierwszego angielskiego tournée.

– Walter Scott potraktował nas jak intruzów i choć mnie przyjął, to skończyło się na nudnym półgodzinnym spotkaniu z banalną rozmową. Byłem tym jeszcze bardziej zawiedziony niż chłodnymi szkockimi pannami. Z chłodnych rzeczy spodobała mi się w Szkocji jedynie whisky…

– Największą atrakcją okazała się wyprawa parowcem, a potem niewielką łódką do słynnej jaskini Fingala na wyspie Staffa, oddalonej około dziesięciu mil od wybrzeża.

– Cały rejs wzdłuż wybrzeża wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, że nie pokonała mnie nawet morska choroba. Grotę wyobraziłem sobie jeszcze zanim ją zobaczyłem, a usłyszany wtedy w swoich myślach motyw, odpowiadający mojemu wyobrażeniu tej wypełnionej morską wodą jaskini, zapisałem wieczorem przed wyprawą w liście do Fanny.

– Gdy następnego dnia zobaczyłem ścianę groty z jej czerwono-brązowymi bazaltowymi filarami, które wyglądały jak ogromne organowe piszczałki, zdałem sobie sprawę, że moja wyobraźnia nie dorównywała oszałamiającemu pięknu tego cudu natury.

– Ta niedoskonałość mojej wyobraźni tak mnie męczyła, że w jednym z późniejszych listów do siostry napisałem, że środkowa część uwertury jest „bardzo głupia” i „smakuje bardziej kontrapunktem niż olejem silnikowym parowca, mewami i martwymi rybami, a powinno być dokładnie odwrotnie”.

– Kontrapunktu można się nauczyć nawet tak, by przeniknął i do wyobraźni, ale i tak nigdy nie odda to zapachu oleju, szumu mewich skrzydeł, smrodu martwych ryb i widoku morskiej groty z bazaltowymi piszczałkami.

– Stworzyłem muzykę, którą próbowałem opisać to, co słyszałem i widziałem, narysowałem kilkanaście szkiców szkockiego krajobrazu i tej pięknej groty, a mimo tego chciałbym tam pojechać jeszcze raz…

– Czuję niedosyt, że nie do końca opisałem widok tych bazaltowych skał przypominających organy, że nie potrafię wiernie odtworzyć chłodnego wzroku szkockich panien, że nie umiem sprawić, byś poczuł smak whisky z lodem, a uwierz mi, że bardzo bym tego chciał, marzę wręcz o tym…

Spojrzałem na Felixa z jakąś taką niepewnością, co powinienem mu powiedzieć i nagle samego mnie zaskoczyły słowa bezwiednie płynące z moich ust:

– Mało kto bywał bliżej takiego marzenia, niż właśnie ty…

INSPIRACJA WPISU: