Kto pyta, nie błądzi! Koniec języka za przewodnika! – to wspaniałe, jak niesamowita prostota bije z dawnych przysłów i powiedzonek, i jaki niosą one pożytek…

Szykując się do wpisu o Pasji według św. Jana, poszedłem na rozmowę do Brittena, który wciąż mnie fascynuje tym, że pomimo swoich współczesnych muzycznych upodobań tak wielką estymą darzył przez całe życie Bacha.

W trakcie rozmowy pożaliłem mu się, że od wielu tygodni bardzo boli mnie głowa i przydałby mi się nowy aparat słuchowy, a on skierował mnie do Sławy Rostropowicza, który z kolei dość dobrze zna Evelyn Glennie…

Evelyn jeszcze u nas nie ma i nie wiadomo kiedy przybędzie, ale podobno to właśnie ona może mieć najnowszą wiedzę o wszystkim, co dotyczy wspomagania słuchu i dobrze byłoby mieć ją na oku i uchu.

Słyszałem o niej już kilka razy, ale dopiero od Sławy dowiedziałem się, że ta najsłynniejsza chyba solistka gry na perkusji jest głucha od dwunastego roku życia. Szok! Gdy już do nas dotrze, będę miał wreszcie kogoś, kto prawdziwie zrozumie moją potrzebę słyszenia, a jeśli się nie da, to chociaż dotykania dźwięku, czucia wibracji…

Rostropowicz, który koncertował z Evelyn, twierdził nawet, że ona występuje na boso, aby czuć wibracje również stopami. Oj, będę na nią czekał z utęsknieniem!

Pierwszym kompozytorem, który specjalnie napisał koncert dla głuchej perkusistki, jest Szkot James Macmillan. Muszę zapamiętać to nazwisko. Gdy i on pojawi się kiedyś w DNM-ie, dobrze byłoby unikać z nim rozmów światopoglądowych i religijnych, bo jego bezkompromisowość w tych kwestiach jest już wręcz legendarna.

Koncert pisany z myślą o Evelyn, został przez religijnego Szkota oparty na XV-wiecznym francuskim hymnie adwentowym, którego przesłaniem jest oczekiwanie na wielkanocne przyjście Chrystusa. Stanowi „liturgię podróży” od Adwentu do Wielkanocy, a kolejne części utworu współgrają z biblijnym tekstem z ewangelii Łukasza:

25 Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. 26 Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. 27 Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. 28 A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie”.

To, co wyjątkowo mi się spodobało w podejściu MacMillana to podkreślenie, że czekanie na przyjście Chrystusa jest dla niego ważne i być może dzwonki i dzwony wieńczące koncert mogą być najpiękniejszą wyczekiwaną muzyką, ale samo oczekiwanie nie powinno usuwać boskiej obecności z życia codziennego.

Ta boska obecność w ludzkim życiu symbolizowana jest przenikającym cały utwór perkusyjnym biciem serca, a jego zmieniający się rytm, towarzyszący lękom, strachowi, nadziei i radości naprawdę robi wrażenie.

MacMillan, jak mało kto z nas otwarcie mówi, że jako kompozytor chciałby mieć wpływ na społeczeństwo, na jego moralność, etykę i religijność:

Muzyka może zmienić nasze życie. Aby mogła to zrobić, ludzka dusza musi być gotowa poświęcić coś, poświęcić pewną ilość naszego czasu; coś z naszej uwagi, coś z naszego aktywnego słuchania. Muzyka nie jest czymś, co może nas otrzeć. Aby temu sprostać, musimy poświęcić coś z siebie, a czasami jest to bardzo trudne, szczególnie w całej kulturze, w której się znajdujemy”.

Nie ma jednak muzyki bez słuchania. Nie życzę nikomu utraty słuchu, ale byłoby miłe, gdyby każdy z nas wsłuchał się w zdanie, które wypowiedziała głucha perkusistka Evelyn Glennie: „Utrata słuchu sprawiła, że ​​stałam się lepszym słuchaczem”…

INSPIRACJA WPISU: