Mam pełną świadomość, że wiele osób jest z mojej kroniki niezadowolonych. Schubert dzielnie zmilczał moje wczorajsze wypociny, ale wyraźnie zmienił swoje do mnie nastawienie. Żebym jeszcze tego nie żałował. No cóż… Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą…

Może to, jak dość srogo potraktowałem Franza, uwolni mnie choć trochę od stałych nagabywań tych, których pominąłem… Nie zdążyłem nawet dokończyć myśli, a drogę zastąpił mi jeden z nich – Fritz Kreisler.

– Mistrzu, nie obawiaj się, ja nie w swojej sprawie. Zapraszam cię na dzisiejszy wieczorny odsłuch kilku wykonań koncertu skrzypcowego Edwarda Elgara. Zaczynamy zaraz po kolacji.

Patrzyłem zdumiony za odchodzącym Kreislerem i zastanawiałem się, w czym tkwi podstęp Fritza. Ta jego tajemnicza mina zwiastowała jakąś niespodziankę, choć skoro dotyczyła Elgara, to właściwszym słowem do określenia tej jego minki byłoby: enigmatyczna…

Elgar uwielbiał zagadki. Swoje wspaniałe wariacje orkiestrowe nazwane „Wariacjami Enigmy” poświęcił „przyjaciołom przedstawionym w środku”, zapisując w partyturze przy każdej z nich inicjał lub pseudonim osoby, którą opisywał. W jednej z wariacji, tej najbardziej romantycznej i melancholijnej, ukrył osobę symbolem trzech gwiazdek i nigdy oficjalnie nie zdradził, o kogo chodzi. Może dziś wieczorem będzie szansa, aby go o to zapytać? Choćby z tego powodu pójdę…

Zaraz po kolacji skierowałem się w stronę sali odsłuchu i ku swemu zdumieniu zobaczyłem, że poruszam się w licznym tłumie zmierzających w tę samą stronę. Czyżby aż tylu było chętnych do wypytywania Elgara o ukryte w jego muzyce tajemnice?

Okazało się, że tych tajemnic jest więcej, niż myślałem. Pomimo tego, że sam koncert poświęcony był Fritzowi Kreislerowi, to w partyturze Elgar zapisał jeszcze jedną dedykację. Wykorzystując fragment z noweli „Gil Blas” Alaina-René Lesage’a napisał po hiszpańsku (?!), że „w tym tkwi dusza …..” Tak, kropek było aż pięć! Co to może znaczyć?

Nawet nie zauważyłem, kiedy przed wszystkich wystąpił Kreisler i zapowiedział, że EDU nie będzie odpowiadał na żadne pytania, po czym natychmiast włączył pierwsze z wykonań koncertu.

Długo nie mogłem się skupić na muzyce. I choć kolejne wykonania Menuhina, Heifetza, Sammonsa, Idy Haendel, Kennedy’ego, Perlmana, Zukermana, Tasmin Little coraz bardziej pochłaniały moją uwagę, pieszcząc moje zmysły i stymulując duszę i mózg, nie mogłem się pozbyć myśli o tajemniczych pięciu kropkach…

Oświecenie nadeszło podczas kadencji granej przez Znaidera, a rozwiązanie zagadki przyszło tak nagle, że aż poderwałem się z krzesła i krzyknąłem: „Eureka”. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi, tylko Kreisler spojrzał na mnie z niezmierzonym wyrzutem w załzawionych oczach. Poczułem się jak skarcony sztubak i potulnie opadłem na siedzenie.

Kilkanaście minut później zakończyliśmy sesję, a ja widząc zmierzającego w moją stronę Fritza, spodziewałem się wyrzutów lub może nawet reprymendy. Nic z tego… Kreisler podszedł do mnie i powiedział z niewygaszonym jeszcze ogniem w głosie:

– Też chciałem krzyknąć to samo. Poznałem swoje skrzypce. Znaider grał na moich Guarneri del Gesu z 1741 roku i było to dla mnie niezwykłe przeżycie. Szczęście i smutek… Miłość i żal…

Niecierpliwie czekałem, aż skończy, a wtedy zapytałem:

– Jak nazwałeś Elgara w czasie zapowiedzi?

– EDU, tak mówiła na niego żona. U nich w domu wszyscy mieli swoje skróty i pseudonimy. Na jego siostrę Helen mówili na przykład HE…

– No właśnie, a pamiętasz, jakie miała przezwisko?

– Zdaje mi się, że „Kropka”, ale nie jestem pewien, co to znaczyło.

– Literki H i E dają w alfabecie Morse’a same kropki, łącznie pięć kropek. To jej dusza jest zamknięta w tym przepięknym koncercie, tak, to może być prawda!

Kreisler patrzył na mnie jak na dziwaka.

– Uważałem Elgara za najwybitniejszego żyjącego kompozytora i za ten koncert stawiałem go w jednym szeregu z tobą mistrzu i z Brahmsem. Miałem u niego dobre notowania, ale mimo tego nigdy mi nie zdradził tajemnicy pięciu kropek. Tylko o gwiazdkach z „Enigmy” coś mi kiedyś szepnął, że to jego pierwsza miłość…

– Podobno był bardzo kochliwy?

– Kobiety go inspirowały, co zauważyła nawet jego żona, wykazując dużą cierpliwość i tolerancję.

– Miłość to prawdziwa tajemnica, istna enigma…

INSPIRACJA WPISU: