Wczorajsza rozmowa z zapatrzonym we mnie Schubertem sprawiła, że uprzytomniłem sobie, że nie mam w naszym Domu Nieśmiertelnego Muzyka prawdziwych przyjaciół. Owszem, mam liczną grupkę wielbicieli, sporo zafascynowanych moją muzyką pasjonatów, znaczną liczbę pochlebców i przymilasów, ale prawdziwych przyjaciół niestety nie.

Wiem, wiem, wcale nie jest łatwo mnie znieść, a tym bardziej zaprzyjaźnić się ze mną i znosić moje furie z ufnym przekonaniem, że to tylko zewnętrzne brudy obrastające czystą duszę…

Sam nie wiem, skąd mi się wzięło na te rzewne myśli, będące podświadomą tęsknotą za czyjąś bliskością? Może wywołał to widok idących ramię w ramię Ralpha i George’a?

To ciekawe, ale gdy dwa tygodnie temu idąc do biblioteki po „Sen nocy letniej” Szekspira, zastałem tam na dyżurze Butterwortha, to bezwiednie pomyślałem o nim nie jak o kompozytorze, lecz jak o przyjacielu Vaughan Williamsa i było to dla mnie skojarzenie tak oczywiste, że nawet go nie zarejestrowałem w pamięci.

Przypomniałem sobie, ile trudu zadał sobie Ralph, aby przekonać nas do tego, by przyjąć do DNM-u jego przyjaciela pomimo bardzo skromnego kompozytorskiego dorobku. Jako dowód niezwykłego talentu Butterwortha VW przedstawił kilkanaście pieśni do wierszy Housmana, długo nas przekonując, że pomimo tego, że do tej poezji pisało pieśni kilkudziesięciu kompozytorów z całego świata, to nikt, łącznie z nim samym, nie zrobił tego w równie genialny sposób, jak jego przyjaciel.

Opowiedział nam też pokrótce wojenne losy Butterwortha, który podczas pierwszej wojny światowej zgłosił się na ochotnika do armii brytyjskiej jako szeregowiec w lekkiej piechocie księcia Kornwalii, a później przeniesiony jako tymczasowy porucznik do 13. batalionu Lekkiej Piechoty Durham okupił swe bojowe męstwo śmiercią od kuli snajpera w bitwie pod Sommą.

Opowiedział nam również, że George pozostawił mu przed wyruszeniem na front kilkaset zarejestrowanych przez siebie angielskich pieśni ludowych, jakby przeczuwał, że sam nie będzie mógł kontynuować nad nimi pracy.

Nie znałem wcześniej tych pieśni Butterwortha, ale gdy VW włączył nam ich wersję w wykonaniu Bryna Terfela, wystarczył mi jeden rzut oka na zadowolone twarze wszystkich członków komisji nadającej muzykom prawo do zamieszkania w DNM-ie, żeby natychmiast wiedzieć, jaki będzie werdykt…

INSPIRACJA WPISU: