Miałbym dzisiaj dogodną okazję, aby zrewanżować się Mendelssohnowi za jego przykre słowa o mojej „Dziewiątej”, które ostatnio przypomniał mi Schubert. Czy to ma jednak jakikolwiek sens? Myślę, że Felix w czasie, gdy z lubością krytykował innych, nie miał takiej dojrzałości, jaką obserwuję u niego teraz i tutaj.

Jego artystyczna percepcja ukształtowana była przez własne losy. Jakim cudem miałby on, wychowany w bogactwie, znakomicie wykształcony, wysportowany, elokwentny i ogólnie doskonały zrozumieć mnie, Schuberta i wszystkich tych cierpiących muzycznych nieszczęśników, których z taką łatwością krytykował za życia.

Z racji ujawnionego już w dzieciństwie niewątpliwego geniuszu nazwany przez Schumanna „Mozartem XIX wieku”, Mendelssohn poczuł się wybrańcem i sam siebie postawił na dosyć wysokim podeście, nie zważając na to, że porównywanie jego talentu z Wolfgangiem tak naprawdę nigdy nie było racjonalne.

Otoczony bogactwem, nauczycielami z każdej dziedziny sztuki i nauki, z możliwością biernego i aktywnego uczestnictwa w życiu muzycznym organizowanym przez ojca-bankiera i z szansą na moralność i szlachetność postępowania kształtowanymi przez dziadka-filozofa, młody Felix Mendelssohn był przeciwieństwem Mozarta, spędzającego czas w nieustannych podróżach po europejskich stolicach, w powozach, w wagonach kolejowych, w wynajmowanych mieszkaniach, podczas koncertów, prób i mozolnych ćwiczeń.

Historia muzyki pełna jest opowieści o fenomenalnie uzdolnionych dzieciach i co ciekawe za najwybitniejsze spośród nich często uważa się nie Mozarta, a właśnie Mendelssohna. Coś jednak spowodowało, że Felix nigdy nie osiągnął statusu dojrzałego mistrza, a przeszkód na drodze do wielkości można wyliczyć co najmniej kilka.

Jak wynika ze wspomnień jego przyjaciela Juliusa Schubringa, Felix był nie tylko utalentowanym skrzypkiem, altowiolistą, wiolonczelistą, pianistą, organistą, śpiewakiem, dyrygentem i kompozytorem, ale również studentem filozofii, poezji, literatury i dramatu, językoznawcą, podróżnikiem, sportowcem, malarzem i rysownikiem, krytykiem muzycznym, historykiem muzyki i korespondentem prasowym. Do tego świetnie tańczył, pływał, jeździł konno, grał w szachy, karty i bilard… Jak sam o sobie mówił, zajmowanie się tylko muzyką ograniczałoby jego wszechstronny umysł.

Ktoś nazwał Mendelssohna Leonardem da Vinci swoich czasów, ale czy tak naprawdę ta mocno eksponowana wszechstronność stała się dla niego życiowym sukcesem, czy raczej porażką, to dziś trudno jednoznacznie ocenić.

A jeśli dodać jeszcze do tego to, co podkreślił w swojej monografii Grove, że Mendelssohn „nigdy nie doświadczał biedy, rozczarowania, złego zdrowia, chorobliwego temperamentu lub zaniedbania albo perfidii przyjaciół, ani też żadnej innej bolączki, które tak często towarzyszyły innym kompozytorom”, to może bliskie prawdy okaże się stwierdzenie, że do tworzenia wielkiej sztuki zabrakło Felixowi „emocjonalnego paliwa”, którym najczęściej bywało cierpienie….

Dla młodego niezwykle uzdolnionego i wysoce wykształconego chłopca niewątpliwym bodźcem do artystycznego wyrażenia emocji była na przykład wizyta w Weimarze u uwielbianego Goethego podczas powrotu z podróży do Paryża. To Goethe po wysłuchaniu 12-letniego wówczas Felixa grającego swój kwartet smyczkowy, jako pierwszy przyrównał Mendelssohna do Mozarta.

Doskonaląc swoje umiejętności muzyczne, Felix do piętnastego roku życia skomponował kilkadziesiąt utworów, w tym symfonie, koncerty i opery, a po przeczytaniu „Fausta” Goethego podjął wyzwanie, aby oddać muzyką klimat „Nocy Walpurgii” ze zlotem wiedźm, demonów, wróżek i duchów.

W bajecznym Scherzo opisał dźwiękami czterowiersz z teatralnej sztuki wystawianej podczas sabatu przez zjawy: „Zwały chmur i mgły wśród drzew / Rzedną już pomału, / Podmuch w trzcinach, w liściach wiew, / Wszystko się rozwiało” i zrobił to „cudem wdzięcznego pisma lekkiego jak powietrze”.

Choć trudno w to uwierzyć, autorem ostatniego cytatu jest przyszły dodekafonista Arnold Schoenberg…

Nikt wcześniej ani później, z Mozartem włącznie, nie napisał w wieku 16 lat utworu tak pięknego jak ten inspirowany poezją Goethego „Oktet” Mendelssohna. „Młodzieńcza werwa, błyskotliwość i perfekcja sprawiają, że jest to jeden z cudów muzyki dziewiętnastowiecznej” (Conrad Wilson).

Geniusz Felixa wyrażony w „Oktecie” i w o rok późniejszej, równie eterycznej uwerturze do Szekspirowskiego „Snu nocy letniej”, pozwalał na oczekiwanie bardzo bogatej spuścizny, które nigdy się jednak nie spełniło… Natłok zajęć w krótkim dorosłym życiu sprawił, że to właśnie te dwa utwory młodzieńcze stały się w dorobku Mendelssohna najważniejszymi ze wszystkich…

Coś musi być na rzeczy, bo również sam Felix uznał „Oktet” u schyłku życia za swój „najbardziej ulubiony utwór” i podkreślał, że „przeżył wspaniały czas” podczas jego tworzenia.

INSPIRACJA WPISU: