Czasami myślę sobie, że stoliki w stołówce powinny być okrągłe, a nie kwadratowe. Często zdarza się tak, że zasiadają przy nich towarzyskie grupki, stanowiące narodowe enklawy i siłą rzeczy kształt stolików ogranicza liczebność takich enklaw do czterech osób. Nikt nie chce siedzieć na rogu jako dostawka…

Wielokrotnie widziałem, jak wokół stolika, przy którym siedzą Edward Elgar, Ralph Vaughan Williams, Benjamin Britten i Wiliam Walton krąży barokowy Henry Purcell, który chciałby znaleźć swoje miejsce w tym doborowym angielskim towarzystwie, ale jakoś dziwnym trafem nie jest zauważany.

Wydaje mi się to dziwne i oburzające, bo dla mnie to właśnie Henry jest największym angielskim kompozytorem wszech czasów. Starszy o mniej więcej 300 lat od swoich kolegów z utęsknionego stolika, skomponował tak wiele pięknej muzyki, że na pewno stanie się gościem mojej kroniki przez kilka poniedziałków. I to pomimo tego, że przeżył tylko 36 lat…

O krótkim życiu Purcella wiadomo naprawdę niewiele, a on sam mówi o sobie niechętnie, skupiając się raczej podczas rzadkich spotkań i rozmów na opisie życia dworów królewskich, z wyraźnie zauważalną szczególną atencją dla Karola II.

Karol II nie lubił starej muzyki katolickiej i marzyło mu się, aby muzyka kościoła przypominała tę ze scen teatralnych. Chciał radosnej muzyki kościelnej, emocjonalnej, bogatej instrumentalnie, przyjemnej dla ucha i pozwalającej również w czasie liturgicznych nabożeństw na wystukiwanie rytmu rękami lub nogami. Nalegał na tworzenie hymnów i pieśni religijnych, których melodie mogłyby nawet w kościele porywać do tańca. Tak się złożyło, że jego gusty najpiękniej potrafił zaspokoić Henry Purcell.

Purcell znał muzyczne potrzeby Karola II z opowieści swego ojca, też Henry’ego oraz wuja Thomasa, którzy obaj byli śpiewakami w kaplicy królewskiej, a wuj Thomas, który opiekował się młodym Purcellem po śmierci jego ojca, śpiewał nawet w opactwie westminsterskim podczas koronacji Karola na króla Anglii w 1661 roku.

Śmierć Cromwella i powrót Karola do Londynu po 9 latach wygnania sprawiły, że dwór królewski powrócił do obyczajów sprzed rewolucji. W historii Anglii rozpoczął się okres zwany Restauracją. Surowe i purytańskie obyczaje okresu rządów Cromwella odeszły w niepamięć. Karol II uwielbiał rozrywkowy tryb życia, nieustannie odbywały się bale i przyjęcia. Do łask powróciły teatr i muzyka, które miały nieść przede wszystkim rozrywkę i przyjemność, nawet w kościele, który Karol gruntownie zresztą po dojściu do władzy zreformował.

Panowanie Karola II trwało do roku 1685. Jego następca na tronie angielskim Jakub II nie tylko pozostawił Purcella na dotychczasowych stanowiskach, ale po usłyszeniu dwóch wspaniałych hymnów napisanych na koronację, awansował Purcella na nadwornego klawesynistę i kompozytora. Każde dworskie wydarzenie, jak na przykład ogłoszenie zajścia w ciążę przez królową Marię, było okazją do skomponowania kolejnego hymnu i Purcell stworzył ich co najmniej 60, ostatni pisząc w 1695 roku na pogrzeb królowej Marii, nie przeczuwając nawet, że cała napisana z tej okazji muzyka zostanie za parę miesięcy wykorzystana również na jego własnym pochówku.

Purcell był powszechnie opłakiwany jako „bardzo wielki mistrz muzyki”. Po jego śmierci urzędnicy Westminster uhonorowali go jednogłośnie, decydując, że zostanie pochowany bez żadnych kosztów w północnej nawie opactwa, gdzie do dziś spoczywa obok westminsterskich organów.

Czemu więc XX-wieczni angielscy kompozytorzy nie dopuszczają go do swojego towarzystwa. Czyżby za bardzo trącił im myszką? Jak znam siebie, to na pewno tak tego nie zostawię. Muszę tylko coś wymyślić…

INSPIRACJA WPISU: