Czemu tak mnie męczą myśli o Mozarcie. Nie mogę go rozgryźć, a intryguje mnie niezmiernie. Czy jest tak skomplikowaną osobowością, że można się po nim jednocześnie spodziewać i drażniącej infantylności i wrażliwości przenikającej duszę aż poza granicę łez…

Nie wszyscy chcą tę wrażliwość dopuścić do swojego wyobrażenia o Wolfgangu, ale czasami zdarza się ktoś, kto swoim wykonaniem jakiegoś utworu dopuści możliwość, że Mozart mógł być romantykiem w większym stopniu niż większość z nas o nim myśli.

Zawsze wiedziałem, że Adagio z koncertu fortepianowego A-dur jest niezwykłe. Sentymentalne, zamyślone, przejmujące, romantyczne tak, że aż intymne… Dopiero jednak wykonanie Alfreda Brendela, które znalazłem na Spotify pokazało mi jak bardzo muzyka ta może poruszyć… Czy Wolfgang pisał w ten sposób specjalnie sprytnie, aby wyzwolić melancholię u słuchaczy, czy też to w jego duszy coś łkało? Naprawdę nie wiem!

Podobnie jak w dwóch poprzednich koncertach, aby uzyskać trochę ciemniejszą barwę Wolfgang dodał do składu orkiestry klarnet, choć poczuł się jednocześnie zobowiązany do dołączenia do partytury zapisu pozwalającego zastąpić ten nowy wówczas instrument skrzypcami lub altówką, gdyby okazało się, że któraś z orkiestr nie zatrudnia jeszcze klarnecisty.

Mozart musiał cenić sobie ten sentymentalny w Adagio i radosny w finale koncert, bo włączył go do puli utworów, którymi chciał sobie zapewnić mecenat księcia Fürstenberga przesiadującego w Donaueschingen.

I znów to drobiazgi i przypadki decydowały o losach nawet najwybitniejszych geniuszy.

Tym razem zbieg okoliczności przyjął postać Sebastiana Wintera, byłego sługi rodziny Mozartów, który wtedy pracował akurat dla księcia i rekomendował mu usługi Wolfganga, przekonując swojego pracodawcę, że Mozart ma „kompozycje, które zachowuje tylko dla siebie lub dla małego grona miłośników muzyki i znawców”, co miało zwiększyć ich wartość i jednocześnie nadać większą rangę przyszłemu mecenatowi księcia.

W pakiecie przygotowanym dla księcia Fürstenberga znalazły się cztery symfonie, pięć koncertów i trzy dzieła kameralne a otrzymana za nie zapłata w wysokości 143,5 florenów wystarczyła na zapłatę trzymiesięcznego czynszu za mieszkanie Mozarta przy Schuelstraße. Na następny czynsz znowu trzeba było napisać coś nowego… Całe szczęście, że już za chwilę miało się pojawić „Wesele Figara”. Będzie co jeść i będzie gdzie mieszkać!

INSPIRACJA WPISU: