Zauważyłem, że chyba jedyną osobą, przy której Mozart zachowuje się nienadpobudliwie, jest Papa Haydn. Wolfi, podobnie jak inni uczniowie, zwracał się tak do Haydna zaraz po przybyciu do Wiednia, ale tylko on jako jeden jedyny z uczniów uzyskał przywilej przyszłej przyjaźni swojego patrona. Haydn szybko zrozumiał, z jak wielkim geniuszem obcuje i uczynił wszystko, by zaprzyjaźnić się z Mozartem i choć trochę go ucywilizować.

Jedną z form nawiązywania przyjaznej więzi stały się wspólne kameralne koncerty w mieszkaniu Wolfganga, w których czasie Haydn grał na skrzypcach, a Mozart na altówce. Idealne do wspólnego grania w szerszym, ale nie za dużym gronie muzyków okazały się kwartety smyczkowe, których Haydn był wówczas prawdziwym mistrzem.

Jakby pod wpływem swego mentora również Mozart zaczął komponować kwartety i stworzył ich aż 23, a ostatnie sześć wprost dedykował Haydnowi, który usłyszał je po raz pierwszy na dwóch prywatnych spotkaniach w domu Mozarta, w których uczestniczył także wizytujący syna Leopold… To właśnie wtedy Haydn wygłosił do ojca Mozarta słynne zdanie: „Przed Bogiem i jako uczciwy człowiek mówię wam, że wasz syn jest największym znanym mi kompozytorem osobiście lub z imienia„, o czym dumna głowa rodziny natychmiast poinformowała listownie córkę Nannerl…

Pomimo tego, że Haydn był starszy od Mozarta o całe pokolenie, co mocno w czasach ówczesnych konwenansów utrudniało nawiązywanie bliskich relacji, obaj kompozytorzy mówili do siebie po imieniu, co poświadczają wspomnienia szwagierki Mozarta – Sophie Haibel oraz przyjaciela i biografa Haydna – Georga Augusta Griesingera. Po trudnych przeżyciach z despotycznym ojcem Mozart poznał mentora i nauczyciela, który był mu jednocześnie bliskim przyjacielem…

Również dla Haydna przyjaźń z genialnym młodzikiem wydawała się co najmniej interesująca. Prawdopodobnie to właśnie wpływ Mozarta sprawił, że Haydn zapisał się na krótko do jednej z wiedeńskich loży masońskich…

O bliskości relacji Mozarta i Haydna świadczy również to, że w czasach gdy jednym z najprostszych środków pozyskiwania przez muzyków pieniędzy były otwierające arystokratyczne drzwi i sakiewki dedykacje utworów, Mozart poświęca sześć swoich ostatnich kwartetów smyczkowych innemu muzykowi – nie dla pieniędzy, lecz w wyrazie podziwu i przyjaźni:

Do mojego drogiego przyjaciela Haydna. Ojciec, który postanowił wysłać swoje dzieci do wielkiego świata, uważa za swój obowiązek powierzenie ich opiece i przewodnictwu bardzo sławnego Człowieka, zwłaszcza gdy ten drugi, szczęśliwie okazał się jednocześnie jego najlepszym Przyjacielem. Oto one, o Wielki Człowieku i Najdroższy Przyjacielu, tych sześcioro moich dzieci. Niech sprawi ci przyjemność przyjęcie ich życzliwie i bycie im Ojcem, Przewodnikiem i Przyjacielem!” 

Gdy Haydn zdecydował się na wyjazd do Londynu osobą, która spędziła z nim cały ostatni wiedeński dzień, był właśnie Mozart, który na pożegnalnej kolacji miał powiedzieć w chwili rozstania: „Prawdopodobnie żegnamy się w tym życiu”, czym wywołał łzy u starego Haydna biorącego te słowa do siebie.

Niezbadane są jednak wyroki losu… niecały rok później zmarł wciąż jeszcze młody Mozart… Haydn był szczerze zrozpaczony, czemu dał wyraz w liście do ich wspólnego przyjaciela Michaela Puchberga: „Nie mogłem uwierzyć, że Opatrzność tak szybko wezwała człowieka niezastąpionego na ziemi…”

Próbując ożywić w sobie nadzieję na szybkie zastąpienie Mozarta nowym geniuszem z jego krwi i kości, Haydn natychmiast po śmierci swego przyjaciela napisał też list do wdowy Konstancji, oferując muzyczną edukację synowi Wolfganga…, wywiązując się zresztą w przyszłości z tej obietnicy, choć bez oczekiwanego skutku.

Z zamyślenia wyrwał mnie charakterystyczny dźwięk i nieprzyjemny zapach. Podniosłem oczy i zobaczyłem przed sobą tego geniusza, w całej jego krasie. Ech, szkoda gadać…

– Czemu jesteś taki naburmuszony, Ludwisiu. Czyżbyś znowu pisał o mnie?

Kiwnąłem głową, ręką zatykając nos.

– Teraz to chyba kolej na moje ostatnie kwartety. Proszę cię Ludwisiu, zwróć także uwagę, że i te wcześniejsze są piękne, a Adagio z pierwszego spośród nich to wręcz błogość niepojęta. Co się dzieje, nos cię boli?

INSPIRACJA WPISU:

Advertising