Od czasu do czasu sprawdzam, co słychać u Kotków. Spodobało mi się, że Kotek mówi sam o sobie: melotuman. Jest w tym coś dowcipnie prawdziwego. On bardzo mocno żyje muzyką, a czasem zachowuje się, jakby był nią opętany.
Był taki moment, że próbowałem namówić kilka osób do nadania takiej nazwy naszemu Domowi Nieśmiertelnego Muzyka i wydawało mi się to świetnym pomysłem. Dzięki dwuznaczności skojarzeń DNM „Melo2Man” nadal wydaje mi się ciekawą nazwą.
Niestety, okazało się, że kilkoro z nas wzięło to do siebie zbyt dosłownie, a Bach to się nawet na mnie artystycznie obraził. Przez cały tydzień chodził nadąsany, choć ja tak sobie myślę, że to nie nazwa DNM-u była tutaj właściwą przyczyną…
Coraz mniej osób, w tym i ja, ma dla Bacha tyle samo czasu, co za dawnych dni przed Nekronetem…
Rankiem usłyszałem, jak Kotkowie umawiali się na wieczorne igraszki! Coś mnie kusiło, żeby ich podsłuchać…
Gdy przyszedł wieczór, podłączyłem się do Kotków i usłyszałem przedziwne miauczenie dwóch kotów, a raczej dwóch kotek! No, no… tego się po tym kocurze nie spodziewałem…
A potem rozległo się coś jeszcze bardziej zdumiewającego…!
Czyżby to były odgłosy kocura?
I o co chodzi z tym nieustannie powtarzanym przez Kotka: Prima Aprilis!?